RPA

CAPE TOWN_GRASKOP_KRUGER PARK



           

Kapsztad od dawna był moim marzeniem. Patrzyłam na zdjęcia pasma górskiego na tle równiny i oceanu i myślałam sobie: jakie to magiczne, dalekie i nieosiągalne. Table Mountain stała się dla mnie czymś w rodzaju "perełki" podróżniczej - no bo wszyscy robią sobie z nią zdjęcia, Kapsztad jest z niej dumny, no a do tego jest na "końcu świata". Cóż - teraz już wiem, że Kapsztad to bynajmniej nie koniec świata, Góra Stołowa nie jest jednak taka stołowa, a Afryka nie taka dzika :)
Cape Town _ Table Mountain
INFORMACYJNIE / CENNIK
    LOTY
      *   liniami Ethiopian Airlines: Warszawa -> Wiedeń -> Addis Ababa -> Kapsztad, cena w maju 2018: 2835 zł/ osoba. Standardowo w cenie 2 sztuki bagażu rejestrowanego (2x20 kg) na osobę.
      Lot z Warszawy do Wiednia liniami 'wypożyczonymi' - LOT lub Austrian Airlines.
      *   liniami wewnętrznymi Kulula: Cape Town -> Lanseria, cena (standardowa) 1305 ZAR/ osoba. W cenie jest rejestrowany bagaż 20 kg, mały bagaż kabinowy i torebka/plecak/laptop.
        TERMIN
        19.10.2018 - 30.10.2018. Pogoda: ewenement. Miało być zmiennie, wietrznie, deszczowo (w Kapsztadzie). Tymczasem trafiliśmy na niespotykane w Kapsztadzie upały :) Pierwszego dnia po przylocie wiało okropnie - sztorm. Ale już potem wiatr ucichł, i był wręcz przyjemnym doznaniem w tym upale :)
          * wschodnie wybrzeże - początek lata (pory suchej): 40°C cały tydzień, ani jednej chmurki. Trzeba jednak dodać, że noce były chłodne, ok.  10°C.
          * zachodnie wybrzeże - początek zimy (pory deszczowej): 35°C cały tydzień, ani jednej chmurki
            JĘZYK
            angielski - urzędowy. To było aż nużące. Czujesz się jak na wycieczce w Europie - wszędzie wszyscy mówią po angielsku albo niemiecku.
            Platteklip George _ Table Mountain
                TRANSPORT PUBLICZNY
                Brak. W Kapsztadzie jeździły jakieś autobusy miejckie, były też przystanki autobusowe, ale tylko na niektórych trasach. Tramwajów i pociągów brak. Pełno jest natomiast busów rozwożących pracowników i dzieci w wieku szkolnym. Zatrzymują się wszędzie, gdzie stoją ludzie. Również na autostradach.
                    WYPOŻYCZENIE AUTA
                    Przy lotniskach, należy jednak zarezerwować wcześniej. My musieliśmy zmienić wypożyczalnię i szukać auta na miejscu - w wielu miejscach aut już nie było. UWAGA! W RPA jest problem z zamrożeniem środków z karty debetowej spoza kraju. Należy mieć kartę kredytową, lub też szukać wypożyczalni, które po prostu najpierw pobiorą te środki, a potem je nam zwrócą standardowo przelewem.
                      *   'Tempest Car Hire' - Mieliśmy zarezerwowane i opłacone auto przez stronę RentalCars.com zarówno w Kapsztadzie, jak i Lanserii (obok Johannesburga). Wszystko było OK, po prostu my nie ogarnęliśmy, że karta kredytowa straciła ważność, a debetowej i gotówki nie przyjmują (na depozyt: chcieli 4'663 ZAR). Auta wypożyczyć nie mogliśmy, a RentalCars oddał nam tylko połowę zapłaty. Za 6 dni 340 zł, w opcji właśnie wcześniejszej zapłaty, której już ne polecam :) Dodatkowo w cenie tylko podstawowe ubezpieczenie.
                      *   'Enigma' - Kapsztad, wypożyczalnia nie znajduje się na lotnisku, ale auto jest podstawiane tam, gdzie klient chce, wraz ze wszystkimi formalnościami (u nas na lotnisko). Polecam tą wypożyczalnię. Mała, 'rodzinna', dzięki czemu brak korpo-umów i drobnych druczków. Auta nie są pierwszej klasy, ale nam to nawet odpowiada - mniej stresujesz się jazdą, gdy auto jest już porysowane z każdej strony (Chevrolet Aveo Sedan) :) Depozyt - 4'000 ZAR, został nam pobrany, a potem w dniu zdania auta przesłany na nasze konto (można było również zostawić gotówkę, jeśli komuś zależy na szybkim odzyskaniu kasy - przelew został zaksięgowany po 4 dniach). Za 6 dni - 2'660 ZAR, w tym full ubezpieczenie (i tak nie mają innych opcji dokupienia czegokolwiek).
                        'Avis' -  Lanseria. Zaraz przy wyjściu z hali lotniska. Za 5 dni - 2'700 R + 2'000 R depozytu, bez problemu z karty debetowej. Po dorzuceniu jakichśtam zniżek i promocji ubezpieczenie kół i szyby wyniosło 150 R. Auto nowiutkie, zresztą większość takich błyskotek tam stoi. My mieliśmy klasa B, Ford Fiesta 2018/2019. I... tak - sprawdził się jako auto terenowe ;p

                      Cape Point National Park
                        NOCLEGI Rezerwowane przez Booking. Właściwie wszędzie pobierają 50% jako gwarancję rezerwacji. Ściągają sobie sami z naszej karty zarejestrowanej na Bookingu
                          *    Kapsztad: 'Oasis Cape Guesthouse'. W spokojnej dzielnicy poza centrum, Tableview. Jak nazwa wskazuje, widok na górę stołową, miasto i zatokę gwarantowane. Gorąco polecam. Właściciel jest przesympatyczny, a otoczenie domu ładne i przyjemne. Za 6 nocy zapłaciliśmy 2'646 ZAR - wynajęliśmy drewniany domek z łazienką i tarasem.
                          *    Graskop: 'Monia Holiday House' Wynajęliśmy pokój z łazienką i aneksem kuchennym. Miejsce fajne, duży ogród, pokój ma wszystko co trzeba, blisko centrum. Za 2 noce zapłaciliśmy 800 ZAR. Mimo to mieliśmy spory problem z właścicielami - 3-krotnie pobierali nam płatność z karty... Za każdym razem trzeba było się z nimi kontaktować, a oni twierdzili, że to niechcący. Ale czy na pewno, to nie wiemy...
                          *    Park Krugera: wybraliśmy dwie opcje - pierwsza noc w tzw. safari tent (łazienka wspólna na zewnątrz) - 646 ZAR, druga w tzw. bungalow z łazienką - 1211 ZAR. Safari tent decydowanie bardziej nam się podobał. Bungalow śmierdzi wilgocią, a słomiany dach jest po prostu brudny. Łazienka jest pewnym atutem, jednak z kanalizacji cuchnie. Namiot tak naprawdę jest rozstawiony na betonowej podłodze, posiada "zwykłe" drzwi i jest wysoki jak pokój. Jest szafa, lodówka, łóżka, wiatraki. Dodatkowo czuć przewiew powietrza, można oglądać gwiazdy z łóżka, a nocą słychać wycia i ryki zwierząt :)
                          *    Lanseria - 'Tumbleweeds Apartments', 535 ZAR za jedną noc. Tak naprawdę to duża, prywatna posiadłość starszego, przemiłego państwa. Podzielili ją na kilka apartamentów, które robią wrażenie rozmiarem i stylem. Zatrzymaliśmy się tylko przenocować, ale ugoszczono nas po królewsku :)
                          Boulder's Beach
                             PALIWO - cena za litr benzyny podobnie jak w Polsce - ok. 17 ZAR
                              *    Kapsztad - przejechane 600 km, łącznie 776 ZAR (29 L)
                              *    Graskop/ Park Krugera - przejechane 1800 km, łącznie 1'085 ZAR (62 L)
                              *    Paliwo w Parku Krugera jest droższe o niecały 1 ZAR w porównaniu do standardowych cen
                              *  Myjnia w kampach w Parku Krugera kosztuje tylko 40 ZAR! (Myją ręcznie, wycierają), a odkurzanie i mycie w środku - 25 ZAR (My korzystaliśmy w Limpopo)
                                AUTOSTRADA  Wszystkie łączenia z Johannesburgiem płatne na poszczególnych odcinkach. I to nie mało. Bramek jest kilka, co jakiś odcinek. Lepiej nie zjeżdżać bez potrzeby, bo nie ważne, którędy się wjechało (czy bliżej, czy dalej) - nie ma bilecików, płaci się za przejazd i tyle. Auta z wypożyczalni mają wykupione system automatycznego naliczania płatności, dzięki czemu podjeżdżając do bramki automatycznie się ona otwiera. Wypożyczalnia ściąga nam potem płatność z karty. Mając taki system można podjeżdżać do bramek oznaczonych na pomarańczowo  'eTAG'.
                                  *   Autostradą A4 (Lanseria-Graskop) przejechaliśmy 268 km płacąc 198 ZAR. 
                                  *   Na autostradzie A1 (Phalaborwa-Lanseria) za podobny dystans 165 ZAR.
                                    JEDZENIE Typowo europejskie, nic specjalnego. Ceny są przystępne właściwie w każdym lokalu. W Kapsztadzie za obiad typu sałatka z kurczakiem, hamburger, soki owocowe płaciliśmy np. 260 ZAR w restauracji zaraz przy plaży. Oczywiście w Parku Krugera, gdzie jest monopol, ceny są o wiele wyższe, jednak wciąż nie są tak wysokie, jak bywają w Polsce w miejscach turystycznych (np. sałatka grecka, stek z frytkami, soki- 300 ZAR)

                                    Kruger Park _ Olifants
                                         ATRAKCJE TURYSTYCZNE (koszt na osobę)
                                           *   Sightseeing bus w Kapsztadzie - 200 R za cały dzień
                                          *   Plaża Camps Bay, dzielnica Bo-Kaap - darmowe
                                          *   Stellenbosh TOKARA - darmowe zwiedzanie. Degustacja win na oszklonym tarasie - 75 R (3 rodzaje wina)
                                          *   Stellenbosh VERGELLEGEN - wjazd na posiadłość (zwiedzanie ogrodów) - 10 R
                                          *   Table Mountain - wspinaczka darmowa :) wjazd kolejką - 190 R w jedną, 330 R w dwie strony
                                          *   Plaża Boulders Beach - 76 R
                                          *   Park Narodowy Cape Point - 147 R
                                          *   Rejs na wyspę fok - Duiker Island (z przewoźnikiem Circe Launches) - 80 R
                                          *   Droga Peak Road - 47 R (za auto)
                                          *   Wjazdy na parkingi przy Pinnacle Rocks/ God's Biew/ Lisbon Falls - po 10 ZAR za osobę. Przed godziną 9:00 rano nikogo nie ma i szlabany są otwarte
                                          *   Three Randevals - 25 R
                                          *   Bourke's Luck Potholes - 55 R
                                          *   Echo Caves - 60 R (+ wyłudzany bezczelnie napiwek)
                                          *   Park Krugera - opłata 'konserwacyjna' - 331 R / osobodoba
                                          *  PAMIĄTKI - cena pierwotna z 2 razy zawyżona, oczywiście zawsze od razu dostajesz "special price". Wszędzie. Trzeba się targować. (Np. za magnes da się 20-30 ZAR)
                                          *   Za powszechne rzeźby aborygenów - około 50 ZAR, aczkolwiek to już zależy od rozmiarów i ilości kupowanych sztuk.
                                          Cape Town View


                                          PODSUMOWANIE KOSZTÓW, 2-tygodniowa wyprawa dla 2 osób: 

                                          - koszty samochodowe/ przeloty wewnętrzne/ noclegi: 14'200 ZAR (ok. 3'763 zł)
                                          - Bilety wstępu do atrakcji turystycznych: 1'400 ZAR (ok. 371 zł)
                                          - Jedzenie (obiady w restauracjach, przekąski, zakupy z supermarketu): 2'500 ZAR (ok. 663 zł) - Bilety lotnicze Polska - RPA: tu jak kto trafi. My kupiliśmy za 5'130 zł ze wszystkimi opłatami za 2 osoby.


                                          DZIEŃ 1 i 2

                                          Podróż :) Trzeba dostać się do Warszawy, potem przelecieć prawie 10'000 km i na koniec dostać się z lotniska do pensjonatu. Przesiadka w Addis Ababa jest nieskomplikowana - lotnisko jest małe i trochę przypomina mi stary dworzec autobusowy, ale obsługa sprawnie kieruje ruchem.

                                          DZIEŃ 3 (sobota)

                                          Zwiedzanie miasta przy pomocy Sightseeing bus - City Tour.
                                          V&A Waterfront
                                          Aby zwiedzić całe miasto, najlepiej zasiąść na 'dachu' czerwonego, piętrowego autobusu. Bilet dobowy kosztuje 200 R/ osoba i polega na 'Hop On-Hop Off', a więc wysiadasz w wybranym miejscu, a po zwiedzaniu wsiadasz w kolejny autobus. Jeżdżą co 10-15 minut, robiąc pętlę: V&A Waterfront - 81 Long Street - Kloof Nek Road (przy dzielnicy Bo-Kaap) - dolna stacja kolejki linowej Góry Stołowej - Camps Bay Drive i plaża Camps Bay - Green Point wzdłuż oceanu - V&A Waterfront. Autobusy kursują codziennie , w godzinach około 8:00 - 19:00. My pierwszą pętlę zrobiliśmy ze słuchawkami na uszach (można je odebrać w biurze przy Two Oceans Aquarium) nie wysiadając - poznaliśmy miasto, porobiliśmy zdjęcia i wypatrzyliśmy, gdzie chcemy pochodzić przy kolejnej pętli :)
                                          Bo-Kaap
                                          Przede wszystkim trzeba wysiąść i pochodzić uliczkami dzielnicy Bo-Kaap. Kolorowe domki z górami w tle wprawiają w pozytywny nastrój. Kiedyś odseparowana dzielnica biedoty i niewolników, a dziś atrakcja turystyczna i integralna część miasta. Świetne miejsce na spacer, choć oczywiście daleko już temu miejscu do kulturowej, unikalnej jednostki. Teraz wszystko robione jest pod turystę - a turysta musi zrobić ładne zdjęcie, mieć gdzie zjeść lunch, móc kupić stos pamiątek. Tak więc i główne ulice Bo-Kaap są "dostosowane". Wciąż jest to jednak "coś innego", niż pozostała część miasta. Jest w pełni bezpiecznie, również krążąc po małych uliczkach położonych wyżej :)
                                          Camps Bay
                                          Kolejnym przystankiem jest dolna stacja kolejki na górę stołową. My nie wysiadamy, lecz jedziemy dalej na plażę w Camps Bay. Tu niesamowicie wieje - piasek boleśnie chłosta skórę, a woda jest tak zimna, że nawet moczenie stóp nie wchodzi w grę. Mimo to na plaży jest tłoczno, szczególnie dużo tu młodzieży w wieku szkolnym. My robimy kilka fotek i uciekamy :) Dzielnica Camps Bay wygląda bogato - białe domki z pięknymi ogrodami i luksusowe hotele. Jest to też jedno z niewielu miejsc z tak pięknie wkomponowaną plażą.
                                          Green Point
                                          Myśląc o Green Point wyobrażałam sobie  bezkres zieleni, coś w stylu Central Parku w Nowym Jorku. Tymczasem trudno tutaj znaleźć miejsce, z którego nie byłoby blisko do blokowisk lub ulic. Green Point pomniejsza się poprzez coraz głębiej wdzierające się nowe osiedla. Nie ma tu lasów, tylko trawa i mini-ogrody botaniczne, wiele placów zabaw i chodniki. Obeszliśmy tylko Green Point Park, gdyż przy samym stadionie nie ma już zbyt wiele.

                                          DZIEŃ 4 (niedziela)

                                          Tokara Wine Estate
                                          Katolickie kościoły w Kapsztadzie są łatwo dostępne. Bez problemu wyszukaliśmy informacje o sprawowanych mszach w dzielnicy Table View w Internecie. Około południa pojechaliśmy na wschód, w kierunku winnych ogrodów Stellenbosh. Priorytetem nie było smakowanie win, ale zwiedzenie najpiękniejszych winnic, dlatego wybraliśmy winnice Tokara i Vergelegen.
                                          Tokara
                                          Do Tokara wjeżdżamy i parkujemy za darmo. Bezpłatnie można tu zwiedzić winnice i ogrody - a naprawdę warto! Na koniec poszliśmy skosztować miejscowego wina - wybrałam opcję 3 typów czerwonego (75 R), ale mnie nie posmakowały :) W tym miejscu spacerowaliśmy około 3 godzin, i wciąż czuję niedosyt :) Aby wjechać za mury Vergelegen, trzeba zapłacić 10 R od osoby. Tutaj winnice położone są dalej (nie chodzimy między grzędami, tak jak w Tokara), a sam obszar jest większy i urozmaicony. Jest to dawna rezydencja, z całym dobytkiem - czytelnie, salony, altany, ogrody różane, itp. Jest również restauracja, gdzie można zjeść lunch. Spokojne obejście zajęło nam około 1,5 godziny.
                                          Vergelegen Wine Estate

                                          Wracając wybraliśmy dłuższą drogę, jadąc wzdłuż zatoki False Bay. Nie są to tereny typowo turystyczne, aby spędzić tam więcej czasu, ale pięknie ukształtowane, więc warto obejrzeć zza okna "przy okazji'. Wrażenie wywarło na nas przede wszystkim to, czego w turystycznych miejscach nie zobaczymy - ogromny Township przy drodze R310 , zaraz za skrzyżowaniem z A2, w stronę oceanu. GPS: -34.055295, 18.714378
                                          Mijamy również białe piaski Pelican Heights - parku krajobrazowego ptactwa wodnego, a potem jedziemy wzdłuż pasma gór skąpanego w zachodzącym słońcu <3

                                          DZIEŃ 5 (poniedziałek)

                                          Platteklip George
                                          Z wejściem na górę stołową czekaliśmy na bezchmurny, bezwietrzny dzień. Oczywiście wadą było piekące z góry słońce :) Wybraliśmy wejście wąwozem Platteklip George, między południowym a północnym stołem. Jest to szlak o średniej trudności, charakteryzujący się przy tym wspaniałym widokiem. Cały czas pniemy się serpentyną w górę, po wschodnio-południowej ekspozycji. Trasa powinna zająć około 1.5 godziny, jednak ze względu na temperaturę zajęła nam 2.5 godziny - co 20 minut szukaliśmy odrobiny cienia aby odetchnąć :)
                                          Poludniowy stół
                                          Szlak rozpoczyna się schodami jakiś kilometr dalej za dolną stacją kolejki, tuż przy asfalcie (nie da się go przegapić, jest widoczny z daleka i oznakowany). Obok jest niewielki parking, ale i tak aż od kolejki linowej auta ciągną się przy poboczu - dlatego warto jechać aż pod wejście na szlak, i dopiero tu poszukać miejsca. Tak jak wspomniałam, na górze wychodzimy w przesmyku między stołami. Północny stół - z górną stacją kolejki - jest oczywiście bardziej oblegany. Południowy stół jest lekko stepowy, ale warto się nim przejść aby zobaczyć to, czego z drugiej strony nie zobaczymy. Dodatkowo to tutaj znajduje się najwyższy punkt góry - Maclear's Beacon. Okrążenie i powrót na "żywszą" część góry zajmie około 1.5 godziny.
                                          Północny stół
                                          Zdecydowanie jednak więcej czasu warto poświęcić na turystyczną część góry - przy kolejce znajdziemy kilka fajnie zaprojektowanych szlaków, i każdym z nich warto się przejść. Tutaj też będziemy podziwiać pocztówkowy widok na Kapsztad i wzgórze Signal Point. Zejście z góry tą samą drogę jest już dużo łatwiejsze i szybsze - no i w cieniu :) Dla tych, którzy zastanawiają się nad wjazdem linowym, czeka długie oczekiwanie w kolejce i dość spore opróżnienie portfela - koszt to 190R (ok. 50 zł) w jedną, lub 330 R (ok. 80 zł) w obie strony.

                                          DZIEŃ 6 (wtorek)

                                          Boulder's Beach, Cape Point (Półwysep Przylądkowy)
                                          Boulder's Beach
                                          Do Boulder's warto wybrać się po drodze do Cape Point. Można zatrzymać się przy wejściu bezpośrednio na punkt widokowy, ale zdecydowanie warto przejść się całym deptakiem (Kleintuin Rd). Duży darmowy parking przy wejściu n deptak wzdłuż plaży GPS: -34.198052, 18.453400 Przy budce, w której płacimy za wejście, jest rozgałęzienie - przez szlaban na plażę dostępną dla ludzi, a ścieżką ku plaży dostępnej tylko dla pingwinów :) Wejście: 76 R.
                                          Boulder's Beach
                                          Z platform przy plażach zobaczymy duże stada pingwinów, jednak są one dość daleko. Dużo bliżej będą po drodze przy deptaku (za siatką), a bezpośredni kontakt złapiemy na plaży kąpielowej - pojedyncze sztuki pływają tu lub wylegują się razem z turystami. Chętnie pozują do zdjęć, o ile nie nęka się ich próbami dotykania :)
                                          Boulder's Beach
                                          Wjazd do Cape Point National Park nie należy do najtańszych - 147 R za osobę. Bramy stoją w dużej odległości od docelowego miejsca turystów - latarni i szlaku przy linii brzegowej Cape Point. Poza główną drogą jest tu wiele pobocznych (asfaltowych), z których widok zachwyci każdego wielbiciela naturalnego, dzikiego, rozmaitego krajobrazu. Dookoła rozciągają się pola kwiatów i krzewów niespotykanych poza tym przylądkiem.
                                          Cape of Good Hope
                                          Sam Cape Point to właściwie skały i woda - próbowaliśmy wysupłać stamtąd coś więcej, ale po szybkim zdjęciu przy tabliczkach (tłumy turystów potykają się tu o siebie) szybko uciekliśmy dalej. Od strony latarni wybrzeże jest ciekawsze. Na górę można wejść asfaltową drogą i schodami, lub wjechać kolejką (po torach). Na tą ostatnią nie warto czekać, jeśli nie macie ograniczeń ruchowych - droga zajmuje niecałe 10 minut, wagonik jest zatłoczony, są do niego dłuuuugie kolejki, a koszt tej 2-minutowej "przyjemności" to 65 R w jedną stronę, lub 80 R we dwie.
                                          Cape Point Lighthouse
                                          Na latarnię warto wejść chociażby dla widoków pozostałej części półwyspu, jednak dużo większe wrażenie wywarł na nas spacer do tzw. starej latarni. Przy schodzeniu z nowej latarni należy odbić w prawo, na ścieżkę przy latarni, schodami w dół. Magiczne przejście przy skarpie! Jest to niestety ślepy zaułek, więc czeka nas powrót tą samą drogą.
                                          Old Lighthouse
                                          Po zejściu z latarni, po lewej stronie (za toaletami) zaczyna się szlak w kierunku Cape of Good Hope. Najpierw wśród zarośli i łąk, potem drewnianą kładą chroniącą roślinność i plażę. Dla chętnych wybudowano nawet drewniane schody na plażę pod klifem.
                                          Cape Point trail
                                          Spaceru trasą pomiędzy latarnią a punktem Dobrej Nadziei nie można odpuścić! Jeśli tak jak my rozważacie tylko część trasy, to tą ładniejszą jest właśnie od strony latarni :)

                                          DZIEŃ 7 (środa)

                                          Hout Bay, Duiker Island, Peak Road, Champan's Peak, Nordhoek Beach Hout Bay to piękna zatoka, ale niekoniecznie piękny port. Turystyczny "kawałek" to duży parking, kilka statków i kilkadziesiąt stanowisk sprzedających pamiątki. Pozostała część - brzydka plaża i standardowe rozładownie portowe (nie wyglądały na funkcjonujące). Duży parking po wjeździe na przystań GPS: -34.055881, 18.340053. Parking wprawdzie nie jest płatny, ale wszędzie krążą "parkingowi", którzy popilnują nam auta i pomogą wyjechać - oczywiście nie za darmo, i bardzo namolnie.
                                          Duiker Island
                                          To, co tu ściąga tłumy, to żyjące niedaleko kolonie fok. Co każde 30/45 minut kilka biur podróży oferuje rejs obok Dunker Island - skały, na której foki wygrzewają się grupowo. Te biura, które my wypróbowaliśmy, to biuro Drumbeat Charters South (90 R/os) i Circe Launches (80 R/os). Oba obok siebie, na przeciwko bramy wjazdowej. Właściwie nie ma znaczenia, z której opcji skorzystacie.
                                          Hout Bay
                                          Sam widok fok na wyspie nie jest nadzwyczajny - z bliższej odległości będziecie mogli obserwować foki w porcie, gdzie wylegują się na pomostach, lub pływają przy brzegu w oczekiwaniu na podrzucenie jakiejś przekąski :) Ale rejs na tą wyspę jest przyjemny - opływamy zatokę przy jej pięknych wzgórzach. Aby w pełni skorzystać z uroków, trzeba oczywiście siedzieć na zewnątrz, więc bezwietrzny dzień konieczny. Z dodatkowych atrakcji w porcie wymienić można trekking na wzgórze Sentinel (to górujące po prawej stronie nad portem). Szlak od strony wody zaczyna się przy ulicy Bay View Rd, i nie jest najlepiej oznaczony. Oznakowany jest szlak Karbonkelberg - zaraz za parkingiem z prawej strony - ale tutaj dopiero na szczycie cieszyć można się widokiem zatoki. My sobie wspinaczkę odpuściliśmy :)
                                          Peak Road
                                          Zaraz za zatoką Hout Bay zaczyna się droga Peak Road i jej słynny, malowniczy odcinek wzdłuż wybrzeża. Odcinek ten jest płatny 47 R za auto w jedną stronę. Po środku stoi kontroler sprawdzający, czy czasem nie zawróciliście i nie jedziecie jeszcze raz.... Widok na zatokę jest stąd naprawdę ładny. Właściwie na całej długości co kawałek się zatrzymujemy - do tego celu wyznaczono tu wiele punktów postojowych, z najlepszą widocznością :) Od strony lądu po drodze mijamy północne, środkowe i południowe wejścia na Chapmans Peak (Hiking Trail).
                                          Chapmans Peak Trail
                                          My skorzystaliśmy z wejścia środkowego, przy którym jest zatoczka i parking - wejście miało zająć nam 45 minut, ale nie udało się. Jest raczej nieprzyjemne - kamienne schody i żwirowe ścieżki, ciągle na otwartej przestrzeni w górę. Widok podobny jak z ulicy - tylko nieco wyżej :)
                                          Nordhoek Beach
                                          Peak Road kończy się przy Nordhoek Beach - olbrzymiej plaży, nie uczęszczanej w tym miejscu (przy klifach). Parking miejski GPS: -34.097685, 18.357627 Pomimo 40°C na zewnątrz, woda odmraża stopy! :p

                                          DZIEŃ 8 (czwartek)

                                          Przelot do Lanserii. Przejazd do Graskop (500 km), koszt autostrad: 198 ZAR Powrót: Park Krugera - Johanesburg (Lanseria), koszt autostrad: 164,5 ZAR

                                           

                                          DZIEŃ 9 (piątek)

                                          Three Randevals
                                          Kanion rzeki Blyde - punkty widokowe wzdłuż słynnego kanionu znajdują się na każdej mapie obszaru, i nie sposób je ominąć :) Za każdy punkt trzeba oczywiście zapłacić (wejście na obszar chroniony, lub parking). Poniżej opis każdego z punktów.
                                          God's view
                                          Pinaple Rocks - przed 9 rano szlabany są otwarte i wjeżdżamy za darmo. Tu za wiele do zobaczenia nie ma - skała podobna do maczugi, jednak dużo mniej widoczna niż kadr w internetach ;) Nie warto szczególnie tu zajeżdżać. God's View - za darmo przed 9 rano. Tu z kolei warto zajechać i dwukrotnie :) Sporo czasu można tu spędzić (my 1,5 godz.) - szlaki pozwalają spacerować zarówno przy skarpach, jak i w gąszczu drzew. Cudowny czas!
                                          Lisbon Fall
                                          Lisbon Falls - 10 R/os. Tutaj fajny punkt do zakupu pamiątek - dużo stoisk z różnorodnością. Co do samej atrakjcji, jaką jest wodospad - nic szczególnego :)
                                          Three Randevals
                                          Three Randevals: 25 R/os Duży ogrodzony teren z wyznaczonymi trasami pieszymi i zapleczem gastronomicznym. Najbardziej oblegana część ogrodzona jest siatką, jednak kawałek dalej można znaleźć sobie kawałek skały i w zaciszu pokontemplować :)
                                          Bourke's Luck Potholes
                                          Bourke's Luck Potholes: 55 R/os
                                          Miejsce najbardziej oblegane przez turystów, nie bez powodu. Wspaniałe dzbany, szczeliny i tunele wydrążone przez wodę tworzą wyjątkowy krajobraz.
                                          Echo Caves
                                          Echo Caves: 60R/os + napiwek (200 R?! Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w miejscu wskazywany przez kierunkowskazy są tylko pensjonaty, jednak zaraz za bramą znajdujemy tabliczkę "Tickets". Po zakupieniu biletów czekamy jeszcze prawie godzinę na zebranie się większej grupy (o godzinie 15-tej nie było nikogo poza nami). Ostatecznie jest nas pięcioro + anglojęzyczny przewodnik. Nasz guider zabawia po drodze żartami o różnym poziomie taktu, ale generalnie czuć w tym trochę sztywność - widać, że mu się po prostu nie chce ;p Wycieczka trwa około 1,5 godziny i jest naprawdę ciekawa. To, co najbardziej zachwyca, to ślady obecności ludzi sprzed tysięcy lat. Po wyjściu otrzymujemy książeczkę, gdzie należy podać swoją ocenę, a raczej wycenę przewodnika. Przy czym sugerowana to 200 R (!), a więc 4 x tyle, co koszt biletu... Wprawdzie nie jest to obowiązkowe, jednak przewodnik wyjątkowo niesubtelnie wyczekuje zapłaty.

                                            Ostatnim punktem podróży miała być zapora na rzece Blyde, niestety dotarliśmy tam zbyt późno - godziny otwarcia to 7:00-17:00. Każdy wjazd i wyjazd na teren paku jest odnotowywany przy szlabanach. Dodatkowo, tuż przed mostem w kierunku zapory, napotykamy kolejne szlabany, na których trzeba już zapłacić.
                                               

                                              DZIEŃ 10, 11, 12
                                              Park Krugera, wjazd przez Numbi około godziny 12 w południe, nocleg w Skukuza (646 R, namiot - tent. 4 osobowy). Do Skukuza docieramy gdzieś około godziny 17:30. 5 godzin wystarczyło nam na objechanie trasy: Numbi - Crocodile Bridge - Lower Sabie - Skukuza.
                                              Namiot (tent) jest solidnym, namiotowym mieszkankiem na utwardzonej podłodze. W środku znajdują się 4 zaścielone łóżka i rczniki, lodówka, szafki i wiatrak. My byliśmy sami we dwoje. Łazienki i kuchnie są ogólnodostępne, w niedużych odległościach od namiotów.
                                              Napotkane na tym obszarze zwierzęta: słoń, żyrafa, zebra, nosorożec, lew, antylopa, gnu. W każdym campie powieszone są mapy, na których turyści zaznaczają gdzie w danym dniu zobaczyli "Big five". O ile słonie są częstym widokiem, o tyle spotkanie lamparta czy nosorożca nie jest zagwarantowane. Wszędzie natomiast spacerują antylopy, zebry, małpy i żyrafy.
                                              O godzinie 06:30 wyruszyliśmy ze Skukuza w kierunku campu Olifants. Nocleg w Olifants, w dwuosobowym Bungalow z łazienką (1211 R). Zdecydowanie wolę namiot - sufit ze słomy i ściany z gliny są bardzo brudne i zwilgotniałe, przez co ciężko nie nabawić się kataru. Dodatkowo w namiocie czuć lekki przewiew wiatru i słychać nocne zwierzęta, co nadaje klimatu :) Zwierzęta napotkane na trasie: słoń, żyrafa, antylopa, gnu, bawół, struś, hiena, szakal, małpy.
                                              Z samego rana ruszamy z Olifants do bramy wyjazdowej w Phalaborwa. Przedtem jednak zajeżdżamy do myjni w Letaba (brak w Phalaborwa), której koszt to 40 R + odkurzanie w środku: 25 R.
                                              Zwierzęta: lew
                                              Koszt obiadokolacji w Skukuza: 160 R (makarony w sosach, bezmięsne) Obiad w Satara: 280 R (sałatki/ burgery mięsne + napoje)
                                              Warto przyznać się, że całodzienna objazdówka po Parku Krugera może być chwilami po prostu... nudna. Bywa, że przez 2-3 godziny nie widać nic poza krzakami, a szyja i oczy bolą od wypatrywania. Nie warto objeżdżać parku w godzinach południowych, tj. 12-15, gdyż większość zwierząt chowa się wówczas przed słońcem (a więc i przed nami). W godzinach wieczornych natomiast jest ich najwięcej w okolicy dróg. Nie wiemy dlaczego, ale zwierzęta chętniej wylegują tu na asfalcie, niż przy żwirowych, bocznych drogach. Właściwie wszystkie większe ssaki zobaczyliśmy na głównych trasach - na bocznych tylko ubrudziliśmy auto i poobijaliśmy tyłki od dziur :)

                                              DZIEŃ 13 i 14
                                              Podróż powrotna (Johannesburg - Kapsztad - Addis Ababa - Wiedeń - Warszawa - Gdańsk)


                                              1 komentarz:

                                              Nowy adres

                                              Jeśli lubisz odkrywać ze mną świat, zapraszam na nową już domenę : ) https://urlopaktywnie.pl/