CHORWACJA




Chorwacja NIE JEST blisko. Chorwacja NIE JEST tania.


To, co utkwiło mi w pamięci jako charakterystyczne dla Chorwacji, to łączone bilety - na główną atrakcję "A" + miejsce "B" kilka kilometrów dalej, którego nikt odwiedzać nie chce. Skoro nie można kupić biletu w miejsce A, które chcę odwiedzić, tylko muszę kupić A+B (ale B mogę już kupić osobno) - to jak to nazwać inaczej, jeśli nie naciągactwem? Niestety, prawie wszędzie trzeba dopłacić za 'gratis', o który nie prosiliśmy.

Wszystkie opisane noclegi rezerwowaliśmy przez Booking, a pomiędzy maistami przemieszczaliśmy się wynajętym samochodem. Na końcu strony znajduje się podsumowanie atrakcji i kosztów 2-tygodniowej podróży : )

 

Dzień 1 - Szybenik (Šibenik)

Auto wypożyczamy na lotnisku, bez wcześniejszej rezerwacji, i od razu kierujemy się do Szybeniku. Po zakwaterowaniu obchodzimy główną promenadę i atrakcje miasta - jest ono niezwykle urocze i spokojne, a zachody słońca z dziesiątkami małych wysepek w tle są wręcz magiczne. 

Port Szybenik (Šibenik)


Jeśli chodzi o katedrę św. Jakuba - jeśli mogłabym cofnąć czas, to nie wchodziłabym już do środka - do zwiedzania udostępniono tylko nawę główną, która nie zrobiła na nas wrażenia (piękniejsze kościoły zobaczymy w Gdańsku, Wrocławiu czy Krakowie). Na zewnątrz jednak katedra warta jest obejrzenia, tak samo jak mury twierdzy św. Michała (na które z braku czasu nie udało nam się wejść).

Uliczki Szybeniku

 

NOCLEG: Apartments&Rooms Krecak. Świetne miejsce - bez problemu da się tu wjechać autem, posiada prywatny parking na posesji (a nie przy ciasnej ulicy), a tuż za rogiem schody zaprowadzą nas prosto na deptak starego miasta, lub w drugą stronę - na plażę i punkt widokowy. 

Punkt widokowy na Szybenik (plaża)

 

 Dzień 2 - Wodospady Krk

Z rana wyruszamy do parku Krk. Za namową internetowych relacji wybieramy wejście Skradin, z przeprawą łódką do głównego szlaku Skradnski buk. Parking przy parku jest duży i płatny: 8 kun/ godzina. Tuż obok są już kasy i port. Łódki kursują non-stop: przeprawa w jedną stronę trwa około 20 minut, także średnio co godzinę z portu zabierana jest kolejna grupa. Sam rejs nie jest powalający - ot, rzeką wśród lasu. Miejscowość Skradin jest za to urocza,i warto pochodzić  po jej zakamarkach, oraz zobaczyć ją z perspektywy wody.

Wodospad Skradnski buk


Park Narodowy Krk - widok na młyny, Skradnski buk


My wybraliśmy się na godzinę 9:00 rano, dzięki czemu mieliśmy większość atrakcyjnych miejsc tylko dla siebie :) Spokojne obejście całej trasy widokowej, wraz z mnóstwem zdjęć i chwilami kontemplacji, zajęło nam 2 godziny - do Skradin wracaliśmy łodzią o 11:30.

W parku jezior Plitwickich byłam w 2019 roku - gdybym miała wybrać, do którego miejsca chcę wrócić, zdecydowanie byłby to Krk.

Ścieżka edukacyjna/ szlak okrężny Skradnski buk


Po powrocie do Skradin jedziemy autem do kolejnego wejścia - Roski Slap. W cenie biletu do Skradinski Buk możemy zwiedzać w danym dniu wszystkie atrakcje parku narodowego. Parking przy wejściu w tym miejscu jest niewielki, bezpłatny. Jest to właściwie koniec ruchu samochodowego. Roski Slap to totalne... rozczarowanie. Gdyby nie fakt, że i tak jest w cenie biletu, pewnie nikt by tu nie zaglądał - wodospad można obserwować ze znacznej odległości, po drugiej stronie jeziora, i jest on raczej przeciętny z tej perspektywy.

Widok z pomostu na Roski Slap


Warto natomiast pójść w drugą stronę - szlakiem w stronę Oziđana pećina cave, i zrobić kółko wychodząc od strony drogi, którą przyjechaliśmy. Nawet jeśli siły nie pozwalają komuś wdrapać się do jaskini (517 schodów w górę), to pętelka przy kaskadach rzeki i skałach jest przyjemnym, krótkim spacerem. Ci, którzy mają jednak możliwości fizyczne, nie pożałują wysiłku - sama jaskinia wprawdzie nie powala (kawałek tunelu wydrążonego w skale, nie znajdziemy tu ekosystemu 'prawdziwej' jaskini), ale widok na Park Krk z góry - fenomenalny! Właściwie to w połowie wysokości można już zatrzymać się na punkcie widokowym, i nie wchodzić wyżej).

Widok ze schodów na szlaku do Oziđana pećina cave


Oziđana pećina cave

 

Ostatnim punktem, który zahaczyliśmy w parku, był dziki punkt widokowy na wyspę Visovack (43.860357678987896, 15.967528643651814) - no, nie aż taki dziki: dojechaliśmy tu normalnie autem, pokierowani przez znaki drogowe, po prostu miejsce to nie jest oznaczone jako 'atrakcja'. Po drugiej stronie jeziora jest oficjalny port, oraz punkt widokowy na wzgórzu, na które niestety nie wystarczyło nam już czasu.

Punkt widokowy na wyspę Visovack

 

Dzień 3 - Park Narodowy Paklenica

Kanion rzeki Paklenica to chluba Chorwatów. Wyodrębnione są dwa szlaki - Velka Paklenica, szlak z miejscowości Starigrad, oraz Mala Paklenica, dużo mniej popularny i trudniejszy technicznie szlak, startujący w miejscowości Seline.


Początek szlaku: Velka Paklenica parking . Jesteśmy tu o godzinie 9 rano, i jest tu już dość sporo ludzi - większość jednak zostaje na samym początku, wspinając się na pionowe skały kanionu.

Wejście Velka Paklenica; strefa wspinaczek

Ścieżka główna, szlak Velka Pkalenica canyon - Anica luka - Mountain hut Paklenica, to spacerowa trasa do schroniska. Pierwsze 30 minut do Anica luka jest nieco bardziej wymagające (kilka schodów, czasem kamienie), pozostała godzina to już płaska ścieżka przez las przy strumyku. Jeśli nie planujecie wchodzić do góry i wracać okrężną drogą, możecie przejść do momentu, aż skończą się górskie widoki, i zawrócić - dalsza trasa do schroniska jest po prostu nudna: poza drzewami nie uraczycie niczego więcej.

szlak na odcinku Anica luka - Mountain hut Paklenica

Przy Anica Luka

My przeszliśmy trasę górską (Velika Pkalenica canyon - Anica kuk - Jurline - Grabove doline - Mala Mocila - Mountain hut Paklenica - Anica luka - Velika Paklenica canyon). Podejście do Anica kuk jest typowe górskie, strome i męczące, ale dalej przez Grabove doline to cudowny, płaski teren po grzbiecie gór - aż do stromego zejścia do schroniska Mountain hut Paklenica : ) Trasa nie jest długa - około 12 km, nam bardzo spokojnym tempem zajęła dokładnie 6 godzin. 

[Velka Paklenc] szlak przy Mala Mocila


[Velka Paklenica] Widok na Anica Kuk i morze




Po podejściu do góry kierujemy się w stronę Jurline (w lewo); idąc w prawo dojść można na szczyt Anica Kuk, oraz do Seline. Idąc w lewo, mamy już przyjemny, prawie że płaski szlak aż do zejścia z gór. A widoki - bajkowe! Na dodatek strome podejście odstrasza turystów, więc mieliśmy to miejsce tylko dla siebie - no, do podziału ze stadami kóz, których tu pełno : ) 

 

[Valka Paklenica] Grabove doline

 

[Valka Paklenica] Grabove doline

Przeszliśmy przez Mala Mocila, i tu można iść dalej prosto do schroniska (Planinarski Dom), lub zejść w lewo w stronę Lugarnicy, już na szlaku głównym. My zrobiliśmy większe koło przez schronisko, jednak teraz zdecydowanie zeszlibyśmy wcześniej, bo dalej droga wiedzie i tak tylko przez las.

Anica Luka

 

Dzień 4 - Kanion Rzeki Zrmanja

W miejscowości Kastel Zeglarski znajduje się początek spokojnego odcinka rzeki Zrmanja, dostępny dla turystów. Znajdują się tu dwa główne biura oferujące w zasadzie to samo, w tej samej cenie: Zrmanja River Tours oraz Raftrek Adventure travel.

My korzystaliśmy z usług drugiego (https://raftrek.com/tour/kayaking-zrmanja-river/) ze względu na możliwość płatności kartą oraz prywatny parking. 
Spływ kończy się w Belisane, skąd odwożą nas do punktu startowego TUTAJ

Wodospad na trasie spływu rzeką Zrmanja


Generalnie czuliśmy niedosyt- nazwanie tego całodniową wyprawą to przesada - około 4 godziny z kajakiem, z czego z 1.5 godz to przerwy. Spacerowe tempo, kilka fajnych momentów (kaskady, zakręty, rwący nurt) i skok w kajaku z około 2-metrowego wodospadu na efektowne zakończenie :)

Mini-wodospad. Spływ rzeką Zrmanja


Na ten spływ wybrać może się absolutnie każdy, również z dziećmi - instruktor pokazuje, jakie ruchy należy wykonywać na danym odcinku rzeki, oraz pomaga każdemu asekurując kajak w trudniejszych momentach. W programie były dwa przystanki na kąpiel, jednak w pierwszej połowie czerwca rzeka nie zachęca jeszcze temperaturą. 


Kanion rzeki Zrmanja



Z głównej drogi nagle trzeba skręcić w pole - do punktu widokowego (a właściwie na krawędź łąki) wiedzie wyboista ścieżka - ta sama, którą w filmie Winnetou: Złoto Apaczów przemierzali konno :) Ścieżką można dojechać autem do samego końca - początkowo dookoła nie widać nic poza wysuszoną ziemią, jednak w końcu wyłania się rozpadlina z pięknie kontrastującym wśród piasku kolorem rzeki. Jako że punkt znajduje się po środku niczego, wciąż jest bezpłatnie i nie ma tu tłumów. Jeśli ktoś nie ma w planach odkrywać zbocza przepaści i łapać najlepszego kadru kanionu - może po prostu szybko się znudzić tym miejscem.


Punkt widokowy Pueblo / Winnetou
 
Punkt widokowy Pueblo / Winnetou


Dzień 5 - Primosten, Trogir

Z Szybeniku do Splitu wybraliśmy się trasą nabrzeżną, wyszukując w Internecie polecane miejsca na postój. Miejscowości chorwackiej linii brzegowej zachwycają, jednak trudno jest zatrzymywać się w każdej - z drugiej zaś strony każda zaczyna w końcu wyglądać podobnie.

Trogir

 

Zatrzymaliśmy się w Primosten, niedaleko głównej ulicy, jeszcze w bezpłatnej strefie, za to z kilkunasto-minutowym spacerkiem do bramy starego miasta. Położenie jest naprawdę urocze - całość otoczona wodą, z wąskim wejściem do osłoniętego murem grodu. Niestety handlarze rozstawili się tu jeden na drugim, zasłaniając swoimi budami całe mury wewnętrzne i każdą uliczkę starówki. Primosten oferuje jednak najprzyjemniejsze i najspokojniejsze miejsce na spacer deptakiem przy morzu - ciągle 'na zakręcie' dzięki ukształtowaniu tego półwyspu : )

Spokojne uliczki Primosten

 

Trogir jest zdecydowanie wart zainteresowania, jakim się cieszy wśród turystów - jeśli musiałabym wybierać pomiędzy nim, a Dubrownikiem - ponownie odwiedziłabym Trogir. Standardowo akurat trwały renowacje świątyni - wciąż jednak można było wejść do środka i na wieżę. Poza starówką, pozostała część miasta jest ''zwykła", dość szara - nie chciałabym się zatrzymywać na dłużej w tym rejonie. 

Trogir. Widok z wieży Katedrala sv.Lovro (Trogirska katedra)


Przy samej bramie miasta znajduje się duży, płaty parking (10 kun/godz), jednak na początku czerwca bez problemu znaleźć można darmowy postój po drugiej stronie ulicy. Trogir rozczarował mnie jednak pod względem zaplecza gastronomicznego - wszystkie restauracje i knajpy serwują to samo, w znacznie przesadzonych cenach, bez większego wyboru. Ostatecznie jedyny bezmięsny posiłek, jaki można tu było zjeść, to plastry pomidora i mozarelli.

Trogir. Jedna z Bram starego miasta


Dzień 6 - Split i okolice

Split generalnie jest dużym, nieestetycznym miastem, kiedy wyjdzie się poza obszar starego miasta. W Splicie spędziliśmy 1.5 dnia, finalnie stwierdzając, że to o 1 dzień za długo. Jednak niesamowita starówka z Pałacem Dioklecjana i bliskość lotniska nie pozwalają jednak wypaść temu miastu z listy 'must see'. 

Split. Pałac Dioklecjana


Uliczki Splitu - wokół pałacu Dioklecjana

 

Pierwsze 'wow' wywołuje główna brama w murach starego miasta. Kolejne - wąskie uliczki pomiędzy kamienicami, wciąż posiadające stare wrota i bramy. Część ścian jest podparta drewnianą konstrukcją, gdyż pochył budynków jest już widoczny gołym okiem. Aby wejść do środka znajdujących się tu zabytków, trzeba kupić bilet wstępu, jednak nie można kupić wejścia tylko na obiekt, który nas interesuje - trzeba kupić pakiet, każdy oczywiście niekorzystnie poskładany, aby tylko wykupić całość... My darowaliśmy sobie kolejną wieżę, no a z pozostałych trzech: krypta, baptysterium i katedra, jedynie katedra satysfakcjonowała.


Split. Baptysterium.



Fortecę Klis warto zwiedzić ze względu na widoki z jej murów - a dla fanów Gry o tron: jest to również miasto Meereen :). Poza murami nie ma tam właściwie już nic - a to, co zostało, jest niezagospodarowane.  Jest tutaj dość spokojnie - niewielki, darmowy parking o godzinie 10 rano świecił pustkami. Oczywiście bilet nie zawiera wejściówki tylko do fortecy, ale także obowiązkowo wejściówkę do bio-wioski kilka kilometrów dalej, gdzie, w zamyśle właścicieli, kupimy ich przetwory. Nas nie zachęciło do odwiedzin.


Widok na Split z Fortecy w Klis

Forteca w Klis

 

Dzień 7 - Omis

Aby zwiedzić cały Omis, wystarczy jeden dzień. Poza obleganą twierdzą Mirabela można wdrapać się też do fortecy (Starigrad), ale tu już trzeba przygotować się na typowo górskie podejście. Stare miasto jest maleńkie, podobnie port - więc przyjemnie się je obchodzi. Miejscowość jest bardzo zadbana, w tym także pięknie zagospodarowana, duża plaża. 

Darmowych miejsc parkingowych można szukać pomiędzy tunelami, przy drodze przy brzegu rzeki (po stronie starego miasta) - na poboczach wydzielone są spore parkingi.


Plaża Omis

Port Omis


Deptak Omis


Panorama ujścia rzeki, gór i Omisa - podczas naszej obecności najkrótsza wiodąca tu droga była zamknięta, więc trzeba było objeżdżać górskimi wioseczkami dookoła.  Sam punkt widokowy znajduje się na zakręcie drogi - jezdnia jest poszerzona, więc można się zatrzymać przy skałach, jest tu miejsce na może 3 auta. 

Mila Gojsalic statue - Omis
 

Nic więcej tu nie ma, także przejazd dłuższą trasą jest atrakcją samą w sobie, którą bardzo polecam, widoki są piękne! Na uwagę zasługuje miejscowość Kostanje z kościołem Crkv Svetog Mihovila, z którego ogrodów rozpościera się sielski krajobraz.

Widok pod Crkv Svetog Mihovila

 

  •  Tvrđava Mirabela

Wejście na Twierdzę Mirabela jest stosunkowo łatwe - schodki prowadzą na sam taras, przez urządzone alejki, z widokiem na miasto i port. Z samej twierdzy podziwiać można ujście rzeki do morza, i właściwie tyle - pobyliśmy tu z 5 minut, więcej czasu spędzając na samych schodach, gdyż na każdym kroku jest tu coś ładnego : ) Budka z kasami biletowymi stroi  w połowie trasy.

Twierdza Mirabela - widok z tarasu

Trasa na Twierdzę Mirabela - widok na stare miasto


  • Starigrad Fortress

Na starą twierdzę wejście wymaga już obuwia trekingowego i pełnej sprawności. My wybraliśmy  wariant pieszy, który - sądząc po kiepskich oznaczeniach i zaroślach - nie jest już zbyt popularny. Trasa wiedzie cały czas pod górę - najpierw asfaltem, potem schodami i ścieżkami przy apartamentach, na koniec zboczem góry - całość zajmuje około godziny. Drugą opcją jest podjechanie jak najwyżej, do końca zabudowań, i podejście stamtąd - zaoszczędza to jakieś pół godziny wspinaczki (szlaki spotykają się 15 minut przed twierdzą).

Szlak pieszy pod starą fortecę. Omis

 

Przy fortecy jest cicho i spokojnie - nikogo nie ma poza nami. Obeszliśmy teren dookła, weszliśmy po schodkach do góry, aż tu nagle wyskakuje pani z biletami w ręku, każąc nam zapłacić 20 kun. Uprzejmie dopytujemy, za co jest ta opłata, na co kobieta zaczyna wręcz krzyczeć, że nie ma zamiaru nam tego tłumaczyć, i że przecież widzimy twierdzę. Owszem - widzimy - ale do niej nie wchodzimy (zresztą - nie ma gdzie tu wejść, pozostała tu tylko resztka muru). Ostatecznie zapłacić musieliśmy, więc przynajmniej weszliśmy na 'wieżę' - czyli po opartej drabinie na taras, nieco wyżej, niż staliśmy na skale. Widok stąd właściwie nie różni się już od tego na dole. Zdecydowanie woleliśmy udać się na skały za twierdzą, co jest widocznie nie na rękę poborcom opłat, że można za darmo zobaczyć to samo, co z "ich" twierdzy. Na każdym kamieniu i cegle powypisywali  zagrożenia, i 'stop' - jednak nie zgadza się to zawieszonymi tu łańcuchami, typowo jako ułatwienie przejścia na te skały.

Widok z wieży starej fortecy. Omis. Starigrad Fortress

 

Starigrad fortress. Omis


Dzień 8 - Baska Voda i Brela

W Baska Voda zatrzymaliśmy się na 3 noce - była to nasza baza wypadowa do Makarskiej i okolic, a jednocześnie miejsce na relaks.  Zamieszkaliśmy w pensjonacie, który polecam z całego serca - Apartments Matić; bliziutko plaży, duży, prywatny parking, zadbane pokoje, życzliwi gospodarze. Chociaż w planach było leniuchowanie na plaży, ostatecznie spędziliśmy dzień na spacerowaniu pomiędzy Baska Voda a Brelą: na poczatu czerwca woda w morzu nie jest jeszcze wystarczająco ciepła, aby spędzić w niej więcej czasu poza typowo sportowym przepłynięciem.

Baska Voda

 

O ile deptak przy plaży jest świetnie zaprojektowany i spacer był przyjemny, to rozczarowaliśmy się totalnie 'atrakcją' okolicy, jaką jest niby plaża ze znanym głazem Breli. W rzeczywistości nie ma tam totalnie nic ciekawego, ani pięknego - przypuszczamy, że jedyną atrakcją tu jest to, że są darmowe prysznice i toaleta, a plaża jest żwirkowa, nie kamienna.


Baska Voda

 

Baska Voda żyje szczególnie nocą - wieczorami w większych pubach na plaży organizowane są imprezy, łącznie z dyskotekowymi światłami i fajnym wystrojem. W ciągu dnia jest z kolei bardzo spokojnie, a na plażach spotykaliśmy przede wszystkim rodziny z dziećmi.

'Dzikie' plaże przy deptaku Baska Voda- Brela

 

Dzień 9 - wyspa Hvar

Na wyspę Hvar płynęliśmy promem z miejscowości Drvenik, bo ze Splitu było dłuuuugo i droooogo, a z Baska Voda do Drweniku to tylko pół godziny drogi. Planowaliśmy wypłynąć o godzinie 07:45, ale będąc o 07:15 w porcie już nie załapaliśmy się na prom - zbyt późno dowiedzieliśmy się, że o tej godzinie pierwszeństwo mają wszystie pojazdy dostawcze. Wypłynęliśmy więc następnym promem, o 09:00, a wracaliśmy przedostatnim, o 18:50 (kiedy to z kolei załadowana była może z 1/5 rampy).
W planach mieliśmy objechać wyspę dookoła, zatrzymując się w kilku bardziej znanych miejscach. W jeden dzień czasu jest wystarczająco na zwiedzanie, niekoniecznie jednak na dłuższe delektowanie się pobytem. Podróż promem trwa 35 minut, a trasa z Sucuraj do pierwszej atrakcyjnej miejscowości to kolejna godzina - po drodze jest po prostu nudno.  Port Sucuraj jest jednak bardzo ładny, dlatego warto pochodzić tu w oczekiwaniu na prom w powrotną stronę.

  • Sucuraj
Port Sucuraj. Wyspa Hvar

Port Sucuraj. Wyspa Hvar


  • Jelsa - najładniejszy, najpopoularniejszy kurort na wyspie. Właściwie na każdym kroku chce się tu robić zdjęcie - cały trud podróży znika w oka mgnieniu. Udało nam się zaparkować na pobocznym, darmowym parkingu w okolicy Katedry św.Marii. Duży parking przy porcie nie jest jednak drogi - 5 kun/godzina.

 

Jelsa. Wyspa Hvar

Jelsa. Wyspa Hvar. Kościół św.Jana

Jelsa. Wyspa Hvar


  • Vrboska - nazywany małą Wenecją, przez rzekę płynącą pomiędzy kamieniczkami, przez którą przechodzi wiele uroczych, małych, kamiennych mostów. Jest tu dość pusto, niewielu turystów zahacza o to miejsce - może właśnie dlatego warto tu pospacerować :)    
    Parkujemy tu na poboczu spokojnej uliczki przy Crkva sv.Roka -  dookoła kamienne budynki, ogrody winne i kwietne, oraz widok na miasto, do którego schodzimy schodkami. Naprawdę cudownie <3

Vrboska na wyspie Hvar

Vrboska na wyspie Hvar. 'Mała Wenecja'

Vrboska na wyspie Hvar


  •  Stari Grad - wielu turystów kończy swoją przygodę na wyspie na przypłynięciu ze Splitu do Stari Gradu, więc sądziliśmy, iż jest to miejsce warte pobytu. Niestety,  żałujemy czasu, jaki stracliśmy na przyjazd tu. Obeszliśmy port i ogrody/ pola wokół miasta, i szybko uciekliśmy. W porównaniu z innymi lokalizacjami na wyspie, ta wypada najsłabiej w naszym mini-rankingu :) Niewielki, darmowy parking znajduje się przy Crkva sc. Nikola, TUTAJ.
  • Hvar -  lepiej tu przyjechać bezpośrednio z Vrboska, jadąc drogą boczną, przy miejscowości Brusje, chcąc zobaczyć pola lawendy (która niestety nie rozkwitła jeszcze w czerwcu). Do Hvar drogą główną ciągną wszyscy turyści - nie bez powodu: to miasto po prostu zachwyca! Ze swoją twierdzą otoczoną ogrodem botanicznym na całym zboczu wzgórza, oraz widokiem na stare miasto i port, miasteczko stało się perełką Chorwacji. Tych widoków nie odda żadne zdjęcie!
Miasto Hvar na wyspie Hvar

Miasto Hvar. Widok z fortecy

Miasto Hvar. Promeada


  • Zatoka Svta Nedjelja. Zgodnie z nawigacją trasa klifem pomiędzy plażą Dubovica , a plażą Svta Nedjelja jest przejezdna - stoi tam jednak zakaz ruchu. Zrobiliśmy więc ogromny objazd do wsi Sveta Nedjelja, gdzie znów stał zakaz ruchu w stronę klifu. Szeroka, szutrowa droga była jednak zachęcająca, więc postanowiliśmy zobaczyć, gdzie nas zaprowadzi. A zaprowadziła nas w naprawdę magiczne miejsce - gdybyśmy mieli więcej czasu, zdecydowalibyśmy się raczej na spacer pieszy, niż samochodowy (sporo kamyczków i pyłu nieuniknione przy przejeździe). Po prawej stronie wznosiły się góry otoczone ogrodami lawendy i winnic, a po lewej stronie zbocze z widokiem na morze. Zatoka z plażą wymaga ostrego zejścia w dół, i rzeczywiście wygląda jak z obrazka. Bardziej niezwykle wygląda jednak dalsza droga - wijąca się wokół wznoszącego klifu, prowadząca do plaży Dubovica. Nie mieliśmy niestety czasu się tam udać, a autem nie chcieliśmy ryzykować. Jest to jednak miejsce, które polecam zaplanować w swojej podróży, jeśli lubicie nietypowe i niezwykłe przeżycia :)


droga pomiędzy Svta Nedjelja a Dubovica

droga pomiędzy Svta Nedjelja a Dubovica

w pobliżu Svta Nedjelja


Dzień 10 - Makarska i Biokovo

Do Parku Przyrody Biokovo można wjechać autem, i w ten sposób dotrzeć na sam szczyt Sveti Jure (1758 m n.p.m.).  Do szlabanu (i punktu zakupu biletu) dotarliśmy o godzinie 10 rano - kolejek nie było wcale, ale już w sezonie swoje podobno trzeba odstać. Na wielu blogach naczytać się można, jakim niesamowitym trzeba być kierowcą, by jechać trasą przez Biokowo... Bez obaw :) To zwykła górska droga, zdecydowanie łatwiejsza niż drogi na np. Maderze. Do tego co chwilę znajdziemy tu zatoczkę lub parking, więc w razie potrzeby wystarczy tylko kawałek przejechać na wstecznym, by się wyminąć. 

Droga przez Park Biokovo


Na szczycie nie ma za wiele miejsca na postój - jednak nie jest to też miejsce na długi pobyt - obejście krótką ścieżką dookoła wieży radiowej zajmuje 15 minut bardzo spokojnym tempem. Widok jest przyjemy, więc warto się pofatygować :) Jeszcze lepiej pochodzić po parku Biokovo również w jego niższych partiach, ponieważ jest to naprawdę niezwykły obszar.

Na szczycie Sv Jure. Biokovo

Sv Jure. Biokowo.
 

Wracając ze szczytu zatrzymaliśmy się przy szlaku na jeden z punktów widokowych (20-minutowy spacer od drogi):  TUTAJ się zaczyna,  oznaczony jest również tabliczką turystyczną, na poboczu można często zobaczyć autobusy. Szlak prowadzi nas na krawędź góry, skąd roztacza się widok na Makarską, morze oraz szczyt. Sama trasa jest również piękna, z urozmaiconym krajobrazem - zdecydowanie wato!

Biokovo. Punkt widokowy
Biokovo. Szlaki piesze.


Największy tłum spotkać można przy szklanym moście - punkt widokowy tuż przy drodze, nie sposób ominąć niepostrzeżenie :) Na nas wrażenia nie zrobił, panorama z tego miejsca nie jest wcale najlepsza w okolicy, jednak mnóstwo ludzi jest podekscytowanych wizualnym brakiem podłogi.

Biokovo. Szklany pomost

 

Dzień 11 - Arboretum Tristeno

Po drodze z Makarskiej do Dubrownika zatrzymaliśmy się w ogrodzie botanicznym, który został rozsławiony ze względu na nagrane tu sceny serialu Gry o tron. Po wizycie stwierdzamy, że tylko ze względu na to....Park jest malutki, mało różnorodny, a jedynym zadbanym (i trzeba przyznać- ślicznym) miejscem jest właśnie słynna altanka z kwiatami. Co ciekawe - do parku można wejść od strony osiedla za darmo - jest mostek, furtka i oddalona od głównego szlaku ścieżka, ukryta wśród drzew za akweduktem  - typowo na spacery dla mieszkańców ;)


Arboretum Tristeno


Arboretum Tristeno - stary akwedukt

Arboretum Tristeno - ogród botaniczny

 

  •  Most Pelješac

Do połowy czerwca 90% aut przekraczających granicę  pomiędzy Bośnią i Hercegowiną a Chorwacją to albo towarowce, albo lokalni, więc odprawa graniczna na trasie do Dubrownika na szczęście zajęła nam tylko około 40 minut. Po drodze obserwowaliśmy most Pelješac łączący ziemie chorwackie, którym już od czerwca 2022 roku pierwsi turyści będą mogli ominąć przejście graniczne! Jest raczej wątpliwe, aby istotnie zmniejszyło to czas dotarcia do Dubrownika - most ma przede wszystkim umożliwić niezależność Chorwacji i rozwinąć turystykę półwyspu. Podróż przez most to jedynie 10 kilometrów dłuższa trasa, jednak przepustowość półwyspu pod względem dróg i prędkości nie jest taka, jak autostrady 8. 

Most Pelješac


Dzień 12 - Dubrownik i wyspa Lokrum

Z głównej drogi Dubrownik widać 'z góry', i jest to naprawdę niepowtarzalny widok - otoczony murami, wysunięty w morze bastion zasługuje na pozycję na liście UNESCO. My zatrzymaliśmy się w miejscu, z którego wprawdzie trzeba kursować po schodach góra-dół, jednak z jednej strony domu auto można zostawić za darmo przy głównej drodze, a z drugiej strony domu jest widok bezpośrednio na stare miasto oddalone o 10 minut piechotką (Apartments Villa Kosovic - właściciele przemili, a apartamenty mają wszystko, czego trzeba!)

Dubrownik. Widok Starego Miasta z głónej ulicy
 
 
  • Punkt widokowy - Wzgórze Srđ

    Wzgórze, na szczyt którego kursuje kolejka linowa. Można tu również wjechać autem (darmowe parkingi) lub wejść schodami z miasta.

Na Wzgórzu Srđ


  • LOKRUM

Z rana kierujemy się do tzw. nowego portu, aby zwiedzić tak gorąco polecaną wyspę Lokrum. Od razu przy brzegu ulokowane jest stoisko sprzedaży biletów, a sam statek pływa w tą i z powrotem przez cały dzień, co około 30 minut (10-15 minut trwa przeprawa). Od razu zaciekawiła mnie trasa morska - obrano wcale nie najkrótszą drogę, po dość niezrozumiałym łuku. Cóż, staje się to zrozumiałe (i ogromnie smutne) gdy się zorientujemy, że za widok na 'stary' port przy twierdzy Lovrijenac trzeba po prostu dodatkowo zapłacić (i oczywiście wykupić przewodnika - bo nie wolno samemu pływać...). Tak więc z łodzi na wyspę Lokrum nie należy spodziewać się oszałamiających widoków - aczkolwiek mury z każdej strony robią wrażenie : ) Wrażenia nie robi natomiast sama wyspa - w porównaniu do Riviery Makarskiej wypada naprawdę słabo - niezbyt zadbana, maleńka, ot trochę zieleni. Jedyną przyczyną, dla której ludzie tu ciągną, jest chyba brak tej rajskiej zieleni w okolicy Dubrownika - więc jeśli ktoś zamierza spędzić całe wakacje na południu Chorwacji, to Lokrum rzeczywiście będzie miłą odskocznią. Może jeszcze zachęca kopia Żelaznego Tronu z serialu Gra o Tron : )  My całą wyspę obeszliśmy na spokojnie w 2 godziny.

 

Wyspa Lokrum. Dubrownik

Wyspa Lokrum. Dubrownik

Klasztor Benedyktynów. Wyspa Lokrum

Port wyspy Lokrum

Żelazny Tron. Wyspa Lokrum

 
  • MURY DUBROWNIKA

Popołudniu nadszedł czas na obejście murów miasta - niesamowite było to, że przez większość czasu byliśmy zupełnie sami, a i potem mijaliśmy sporadycznie pojedynczych turystów: ot, magia wczesnego sezonu i lockdown. Oczwiście nie można zakupić biletu 'tylko' na zwiedzenie murów; w cenie jest zawarty bilet na twierdzę Lovrijenac, co akurat nam się przydało, jednak irytujące jest, że i tak wyboru nie mamy.... Trasa zajęła nam prawie 3 godziny! Po drodze mijamy kilka punktów sprawdzenia biletów (różne wejścia/ zejścia z murów) oraz restaurację, znajdzie się też kilka punktów osłony przed słońcem (kamienne wieże, stróżówki).

Mury Dubrownik

Mury Dubrownik

Mury Dubrownik


  • TWIERDZA LOVRIJENAC

 Twierdza i jej okolica (stary port) przypadła nam do gustu nawet bardziej, niż mury starego miasta. Jest coś nieco tajemniczego i odizolowanego w tej części wybrzeża, a przy skałach w porcie, w cieniu twierdzy, przyjemnie jest posiedzieć i odpocząć. Sama twierdza nie jest za duża, więc pół godziny wystarczy na obejście - chociaż przy widokach z niej warto zatrzymać się ciut dłużej.

 

port Lovrijenac. Dubrovnik

Widok na port i twierdzę Lovrijenac. Dubrovnik


Dzień 13 - okolice Dubrownika

Być może to herezja, jednak sama starówka Dubrownika (za wyjątkiem jej murów i położenia) nie jest piękniejsza niż np. starówka Szibeniku czy Trogiru. Nie spędziliśmy więc tam za wiele czasu, i następnego dnia wybraliśmy się zobaczyć pozostałe atrakcje południa.

Cavtat


  • Cavtat
To niewielkie miasteczko tak nas zauroczyło, że byliśmy tam dwukrotnie. Park na półwyspie jest pełen bujnej roślinności na klifach, znajdziemy tu piękne mauzoleum, a przy zejściu do miasta schodami widoki powalają. Port to bardziej przystań rybacka - sielski klimat wprawia w leniwy nastrój : )
 

Cavtat

 
 
Darmowy parking znajduje się wzdłuż ulicy Frankopanska, TUTAJ - na skrzyżowaniu schodami po lewej (ulica Kneza Domagoja) schodzi się wprost do starego miasta. Zaraz na wprost zejścia z tych schodów skorzystać można z najlepszego w okolicy bankomatu, nie pobierającego żadnej prowizji (a przetestowaliśmy ich wiele) - HPB Bankomat/ATM, koniecznie z obrazkiem karty wkładanej paskiem magetycznym po lewej stronie :)

 
 
  • zatoka porzuconych hoteli w Kupari
Plany wyburzenia i zbudowania nowego kurortu przesuwają się z roku na rok, więc wciąż mogliśmy wjechać autem nad sam brzeg morza, przejeżdżając przy niegdyś luksusowych, a dziś rozpadających się hotelach. Chociaż wchodzenie do środka jest ryzykowne, to jednak pozwala poczuć się jak w post apokaliptycznym filmie: część rozpadła się pod ostrzałem z morza, część została zagrabiona, a pozostałe uczyniła natura. Jest to dobre miejsce do kontemplacji, jak niewiele znaczą nasze wielkie posiadłości i bogactwa. Jest to również przyjemne miejsce do plażowania, jeśli szukacie zacisznego miejsca.






Kupari. Zatoka umarłych hoteli

hotele w Kupari

Kupari. Zatoka umarłych hoteli


  • plaża Pasjaca (Popovici) 

Kiedyś ta plaża przyciągała survivalowym przejściem, jednak obecnie jest to zwykły chodnik, a położenie plaży nie jest zachęcające: najpierw stromo w dół, potem dość męcząca wspinaczka. Sama plaża ukryta jest w zatoce przy / i pod skałami, a na kilku wolnych głazach w wodzie można urządzić sobie prywatne solarium. Było tam jednak sporo ludzi - ostatecznie woda i tak była za zimna, by pływać, a nic więcej tu nie ma, więc wróciliśmy nieco rozczarowani.


plaża Pasjaca (Popovici)


 

Dzień 14 - Seget Vranjica

Ostatni dzień przed wylotem to po prostu powrót w okolice Splitu - przy okazji drugą część dnia poświęciliśmy na zwiedzenie Seget Vranjica - miejscowości polecanej dla ludzi szukających typowego wypoczynku na plaży. Znajduje się tu naprawdę wspaniała, ogromna baza kempingowa, namiotowa i domków wczasowych [Belvedere Camping&Apartments]. Można wynająć zarówno kawałek ziemi, jak i porządne lokum przy samej plaży. Zadbano też o atrakcje wodne dla dzieci i dorosłych, zaplecze gastronomiczne, i właściwie wszystko, co do spędzenia dnia na plaży potrzebne. Poza tym prywatnym obszarem, w Seget niewiele jest do wyboru - za naszego pobytu otwarta była tylko jedna restauracja [Konoba Ribar], za to najlepsza, w jakiej mieliśmy okazję jeść w trakcie naszego 2-tygodniowego pobytu w Chorwacji. Za niewielkie pieniądze dostaliśmy pyszne, wegetariańskie dania, którymi najedliśmy się do syta, a w gratisie jeszcze cieplutkie ciasto z owocami - no i przemiłą, rodzinną atmosferę : )

Seget Vranjica - deptak

Na szybko wybraliśmy się również do pobliskiej, domowej tłoczni oliwy - Marine Olive Oil . Jest NAPRAWDĘ domowo - nie byliśmy pewni, czy wciąż funkcjonuje, gdyż jest to zwyczajny dom pośrodku pola. Po zapukaniu do drzwi właściciele przygotują jednak wszystko 'na świeżo' - jest tu niewielka piwnica z małymi beczułkami, z ręcznie tłoczonymi wyrobami + słoiki przetworów typu trawa morska i kapary, a także spirytusowe nalewki. Ceny wydawały się rozsądne - za litr przepysznej oliwy trzeba było zapłacić 40 kun.

 





KOSZTY PODROŻY


                             
 

 









1 komentarz:

Nowy adres

Jeśli lubisz odkrywać ze mną świat, zapraszam na nową już domenę : ) https://urlopaktywnie.pl/