Jordania

Kaniony Półwyspu Arabskiego


Długo poszukiwałam kierunku bliskiego, w kosztach niewyrywających z butów, tropikalnego - gdy u nas zimno,  ciekawego pod względem przyrodniczym i klulturowym, no i oczywiście taki, gdzie jeszcze nas nie było :) Patrząc na mapę idealna położeniem wydała się Jordania - jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będzie to jedno z tych bardziej fascynujących miejsc, jakie widziałam! 

Jordania. Widok na Morze Martwe  i góry Izraela

Pustynne drogi Jordanii


JORDANIA - INFORMACJE OGÓLNE

  •  Zwiedzaliśmy Jordanię na własną rękę, omijając większe (i droższe) hotele czy prywatne plaże. Nie korzystaliśmy z pośredników (biur turystycznych/ wycieczek), wszystkie wejściówki bez problemu rezerwowaliśmy bezpośrednio na miejscu.
  • Hopki (progi zwalniające) na drogach są bardzo słabo oznaczone poziomo (nie widać ich), a niekiedy nawet bez ostrzeżenia znakiem drogowym. A te progi są z tych, na które po najechaniu z prędkością 10 km/h płacze się nad zawieszeniem.
  • Ronda na drogach są bez ustępu pierwszeństwa ("normalne"), ale i tak nikt się do tego nie stosuje - jedzie ten, kto się wepcha.
  • Nikt nie zamyka tu dróg. Jest oznaczenie, że remont, widzisz, że w połowie brak asfaltu albo dziura - jak przejedziesz, to luz. To akurat bardzo mi się podobało : )
  • Wojsko w różnych miejscach turystycznych pilnuje bezpieczeństwa, prowadzą też wyrywkowe kontrole drogowe (paszport, cel podróży, bagażnik). Nikt tu nie pyta o powód zatrzymania i nie wymienia paragrafów ;) 
  • Muchy! Przy kanionach i rzekach jest ich mnóstwo, także jakiś spray obowiązkowy - inaczej bąble gwarantowane.
  • Tortilla z falafelem w Wadi Musa to koszt około 1.5 Jod, podczas gdy w każdym innym mieście: 0.5 Jod. W knajpkach turystycznych mniej więcej wszędzie tak samo: 5-8 Jod za dania obiadowe.
  •  Jedynym nieprzyjemny zdarzeniem, jakie mnie spotkało, to wytykanie mnie palcami w El Karak: młodzi mężczyźni w samochodzie trąbili, machali rękoma i coś do mnie krzyczeli (po mimice stwierdzam, że nie były to komplementy). Poza tym raczej byłam ignorowana - dosłownie : ) jakiekolwiek konwersacje mógł prowadzić tylko mój mąż.
  • Wszędzie walają się śmieci, co jest niestety winą ignorancji samych mieszkańców - rzucają sobie pod nogi puszkę po wypitej coli, woreczek po bułce czy karton po soku - dosłownie. Raz nawet widziałam, jak pracownik hostelu, w którym nocowałam, wywoził kontenery odpadów z hostelu na drugą stronę ulicy, i wysypywał do rowu. Widocznie im to nie przeszkadza.... 

Przeciętne miasteczka Jordanii



Dzień 1: Jarash Ancient City

Aby wydostać się z lotniska w Ammanie, przez Amman trzeba przejechać, co od razu pozwala zauważyć, że w Europie nie jesteśmy :) Niby znaki są, niby światła są, niby pasy ruchu namalowane - ale generalnie nie wiadomo po co. Na szczęście Kamil lubi ten styl jazdy i jest w tym całkiem niezły (tu machnę ręką, tam trąbnę..), więc nie muszę zamykać oczu na każdym skrzyżowaniu, ale sama za kierownicę przenigdy bym tu nie wsiadła. 

Amman
 

Jarash

Jako że mieliśmy jeszcze trochę dnia, udaliśmy się na północ, do Jarash, do osławionych pozostałości miasta rzymskiego. Było bardzo gorąco, w większości zabytku rozstawiono sklepiki, rusztowania i jakieś wózki z pierdołami, co chwilę zaczepiano nas nachalnie oferując "speszial prajs", no i widziałam już antyczne miasta na Cyprze - to wszystko sprawiło, że byłam tym miejscem rozczarowana. Niemniej jednak jest to pięknie zachowany zabytek :) 

Brama wejściowa do Jarash ancient city

Jarash ancient city

Amfteatr, Jarash ancient city

 

 

Dzień 2: Góra Nebo, Wadi Al Mujib, Wadi Attun, Al-Karak

Po noclegu w Madabie kierujemy się ku Al-Karak, po drodze zahaczając o punkt widokowy góry Nebo, oraz spędzając dzień w Wadi Al Mujib i Wadi Attun. 

Góra Nebo

 To tutaj  Mojżesz miał dostrrzec ziemię obiecaną, a następnie umrzeć. Właściwie to samo widać po prostu przejeżdżając obok - w kompleksie dodatkowo można pochodzić po zadbanych ścieżkach i obejrzeć zachowane mozaiki.


Widok na Ziemię Obiecaną. Góra Nebo

 

Wadi Al Mujib

Wadi Al Mujib jest płatny i przystosowany do turystyki. Atrakcja polega na przejściu w górę rzeki płynącej w wysokim kanionie. Miejscami woda wzbiera i trzeba przepłynąć, gdzie indziej wdrapać się po linach na skały - niesamowita zabawa! W Europie nie do zrobienia - w końcu jeszcze ktoś nabije sobie guza albo obetrze dłonie ;)  Właśnie za to uwielbiam kraje azjatyckie - chcesz, to idziesz, znasz ryzyko. 

Wadi Al Mujib, wejście
Wadi Mujib

Nam przejście zajęło1h 30 min do wodospadu (koniec szlaku) i 20 min z powrotem. Aha - w wodzie rybki boleśnie skubią skórę; właściwie nie można się zatrzymać, aby nie być pokąsanym.

Wadi Mujib
 

Wadi Attun

Wadi Attun to najdzikszy kanion, w który zapuściliśmy się w Jordanii. wejście do niego wiedzie przez tunel pod ruchliwą drogą, lub stromym poboczem. Jadąc drogą nr 65 bez problemu zauważycie kanion. Samochód można zostawić na poboczu (GPS: 31.54545, 35.55670).

ujście wody z Wadi Attun do Morza Martwego

 

Wadi Attun

Po płaskim obszarze kanion zaczyna być trudny do przejścia - trzeba manewrować pomiędzy rozrzuconymi głazami, rzeką, no i pod górkę. My przeszliśmy może z kilometr, usatysfakcjonowani dotychczasowym widokiem. To, co jest tu charakterystyczne, to pociągnięte po skałach grube rury przewodzące słodką wodę - gdzieniegdzie poprzerywane, tworzą przyjemny zraszacz ^^


Wadi Attu. Widok na Morze Martwe

Al-Karak Castle

Do Al- Karak dojechaliśmy po godzinie 16, więc od razu skierowaliśmy się zwiedzić mury twierdzy. Zaskoczyło nas, iż to nie tylko mury, ale też niekończąca się sieć tuneli, jaskiń i świetny punk widokowy na zachód słońca. Zamek czynny był do 18:00 - potem wszystkie wyjścia były pozamykane. Na szczęście ktoś usłyszał nasze wołanie przy  głównej bramie ;)

Miasto leży na sporym wzniesieniu -wjeżdżając autem mocno w górę czuć zmianę ciśnienia i temperatury.

El-Karak

punkty widokowe zamku El-Karak


Tunele El-Karak castle


Dzień 3: Wadi Numeira, Mała Petra

 Z Al-Karak kierowaliśmy się do Wadi Musa, po drodze odwiedzając kolejny piękny kanion Jordanii - Wadi Numeira. Nie prowadzą do niego żadne znaki, ukryty jest pomiędzy skałami daleko od drogi, nie ma tu żadnej bazy turystycznej. Na przeciwko Memorial Monument for the Martyrs of the South (https://goo.gl/maps/HE12a9KAHEbJeHGQA) trzeba skręcić na ścieżkę, przejechać obok "obozowiska" miejscowych, kierując się cały czas w stronę widocznej szczeliny. Auto pozostawiliśmy przy zwężeniu do kanionu - chociaż byliśmy tu jedyni i nieco obawialiśmy się o bezpieczeństwo, to nic się nie stało. Na trasie spotkaliśmy jednego człowieka - wjechał tu jeapem i spał na skałach :) 

Wadi Numeira - początek szlaku


Wadi Numeira

 

Początkowo kanion jest suchy, z czasem koryto jest coraz węższe i woda wzbiera, bez problemu jednak przeszliśmy trasę w sandałach. Po półtorej godziny doszliśmy do niewielkiego wodospadu, gdzie można wspiąć się i iść dalej, jednak dalsze widoki są już bardzo podobne. Powrót zajął nam już tylko 30 minut - trasa jest w rzeczywistości krótka, jednak nie sposób nie zatrzymywać się co krok, aby popodziwiać :)

 
Wadi Numeira - koniec szlaku






 


Wadi Numeira

 

MAŁA PETRA

Tuż przed Wadi Musa znajduje się skręt do Małej Petry (Siq Al Barid). Wejście jest darmowe, tak samo parking. Jest tu buda z toaletą i wodą oraz kilku sprzedawców. Jeśli ktoś lubi dłuuuugie wędrówki, to dotrze stąd do "dużej" Petry, jednak 99% turystów wybiera jednak wejście z drugiej strony.

Mała Petra (Siq Al Barid)

Mała Petra jest naprawdę warta zobaczenia - miejscami podobała mi się nawet bardziej, niż ta "właściwa". Szlak nie jest długi, za to ciekawy zarówno dla dzieci, jak i dorosłych.

Mała Petra (Siq Al Barid)

 


Dzień 4: Petra

Co ciekawe, z Petrą pozostało mi obecnie silne skojarzenie z małymi kotkami i pieskami. Niestety, sprzedawcy używają ich tutaj do przyciągnięcia turystów - siedzą sobie takie szczeniaki przy sklepikach i wesoło merdają do przechodniów. O ile nie wygląda, aby działa się im krzywda teraz,  o tyle zastanawiam się - jaki jest ich los, gdy już podrosną...?

Kolejne skojarzenie: słówko "later" <później>. Tutaj jak powiesz 'later', to będą czekać na ciebie przy zejściu i oczekiwać, że dotrzymasz słowa ;)

Petra. Widok na Grobowce Królewskie


Generalnie - straganów jest tu tyle, że np. szlaku do Monasteru właściwie nie widać: nie są to schody, a wręcz tunel z namiotów. Tyle samo stoi też powiązanych wielbłądów i osłów do "wypożyczenia". Na szczęście w Petrze wzrok należy kierować nieco w górę -  na kamienne budynki, rzeźbienia, formacje skalne. A te tutaj nie zawodzą!

Monaster. Petra

Petrę można zwiedzić w całości samemu - nie potrzebny jest przewodnik, aby wejść na punkt widokowy i zrobić sobie selfie ze Skarbcem, albo żeby przejść niestandardowe szlaki (aczkolwiek na każdym kroku ktoś będzie was pytał, czy zaprowadzić was do 'tajemniczego' widoku). Nie da się jednak ukryć, że ścieżki są słabo oznakowane, i nie raz patrząc na mapę nie byliśmy pewni, czy dobrze skręciliśmy... [Mapy szlaków dostępne są w różnych językach przy kasach].


Boczne szlaki Petry

 

Przeszliśmy kolejno: wejście od Skarbca, Grobowce Królewskie, punkt widokowy (szlak zielony), Monaster, szlak pomarańczowy przez High Place of Sacrifice - i do wyjścia. Jest to trasa około 17 km, która nam zajęła na spokojnie 8.5 godziny (wieeeele przystanków na fotki : )) 

Monastery trail. Petra
 
  • Szlak boczny, zielony - Punkt widokowy na Skarbiec
 Pan rozłożył sobie tu namiot i musisz mu zapłacić, jeśli chcesz do niego wejść i spojrzeć na drugą stronę - i co mu zrobisz? Teoretycznie też masz prawo stać tu za darmo, ale w praktyce zaciskasz zęby i płacisz te 2 Jody (za napój, bo pzecież nie za darmową miejscówkę). Aby tu dojść wystarczy kierować się do Grobowców Królewskich (za Skarbcem po prawej stronie), a następnie szlakiem w górę (the Treasury Viewpoint trail). Droga jest intuicyjna, zresztą na szlaku widać wielu turystów.

Punkt widokowy na Skarbiec. Petra

Skarbiec. Petra

  • Szlak boczny, pomarańczowy - The High Place of Sacrefice
Warto, warto, warto! Miejsce umocowania wielkiej flagi Jordanii i piękny widok na Petrę (Grobowce Królewskie). Zamiast wracać z Monasteru trasą główną, należy odbić w prawo na Wadi Farasa trail. Na początku dość trudno się zorientować, jak iść, więc po prostu - w miarę równolegle do głównego szlaku, a potem to już zobaczycie kanion odbijający jeszcze bardziej w prawo : ) Szlak ten podobał mi się najbardziej z całego kompleksu Petry - ukryte perełki, sami na szlaku, widoki i z góry, i z dołu! Szlak pomarańczowy jest niezwykły, ale również wymagający - najpierw idziemy w kanionie, a potem trzeba się wspiąć na sam szczyt tych skał : )
 
Wadi Farasa trail

Wadi Farasa trail

Wadi Farasa trail/ The High Place of Sacrefice trail



Dzień 5: Wadi Rum

Na pustyni Wadi Rum wycieczka objazdowa jest mocno naciągana czasowo, wręcz denerwująca (gdyby nie te widoki! : )). Co chwilę postój typu - wdrap się na tą skałę, teraz na tamtą, a tu dom  Lorenza (same sterty kamieni....), a tu mini-kanion z freskami Neobitów (wątpliwe - jak narysowane wczoraj...), zjazd na desce po piasku i zachód słońca. Najzabawniejsze były te, gdy zatrzymywano się przy jakiejś formacji skalnej pseudo-grzyb i oczekiwali, że wysiądziemy i będziemy tu coś robić ;) 

panorama Wadi Rum

 Nie zmienia to jednak faktu, że cudownie ją zobaczyć. Niestety na drodze prowadzącej do wejścia na pustynię (tego bardziej otwartego - zapewne da się wejść też na dziko) stoi straż i sprawdza rezerwację wycieczek, aby nie można było objeżdżać obszaru na własną rękę. My skorzystaliśmy z biura WadiRum Magic Tours- kontaktowaliśmy się z nimi mailowo przed wyjazdem. Wykupiliśmy tour z noclegiem w namiotach - w pakiecie zwykle jest też godzinna przejażdżka na wielbłądach (prowadzone za sznurki - nic fajnego.

Wadi Rum

Wadi Rum desert

Na pustyni w nocy robi się zimno  i mocno wilgotnieją ubrania. Nie ma w ogóle owadów, ale są jeże - niby węże też, ale nie spotkaliśmy. Nie jest niestety wcale aż tak ciemno, jak mogłoby się wydawać - wszędzie dookoła widać światła innych "obozów", a jest tu ich naprawdę sporo. Najdalej położony camp (ten, który wybraliśmy) to 30 min od wioski jeapem.

Camp Wadi Rum Magic Tours

 

 

Dzień 6: Aqaba

Nasz pobyt w Aqabie to niewypał - jeśli i wy nie macie zarezerwowanego tam turystycznego hotelu all inclusive, to nie warto w ogóle nadkładać drogi na wybrzeże. Na jedynej plaży publicznej bawią się sami miejscowi, więc turyści tu w ogóle nie pasują (nawet przechadzając się po deptaku czuliśmy się jak ufo). Wielki mur oddziela nie tylko ulice i budynki, ale także plaże i morze strefy hotelowej, wchodząc głęboko w wodę. Miasto jest brzydkie- mnóstwo tu straganów z chińskimi badziewiami, jedynie w okolicy hoteli pojawiają się chociaż kwiaty i trawniki.

Aqaba, plaża miejska

 

Tak samo jest w Ayla - tu to nawet nie można przejść obok obszaru parkowego hoteli, bo droga zastawiona jest szlabanem - po wylegitymowaniu się można zwiedzić okolicę, ale też nie wszystko. Gdybyście jenak chcieli skorzystać: z Aqaby do Ayla jeżdżą taksówki w kolorze zielonym, ale ich kierowcy nie potrafią powiedzieć ani słowa po angielsku : ) Mimo to proponują podwózki turystom za rozsądne kwoty. 

Ayla


Uciekliśmy na plażę południową (Jordan South Beach), gdzie podobno można posnorkować (w google oznaczone jako: "Japanese Garden - Snorkeling Site"). Może kiedyś można było, ale to musiało być bardzo dawno temu ;) Rafa jest już zniszczona, a płytka woda uniemożliwia nawet pływanie (tam, gdzie głębiej, to nie można - fale, statki). Nawet opalanie nie wyszło - na plaży wszystkie kobiety były zasłonięte od stóp do głów, i choć nikt nie zwrócił bezpośrednio uwagi na moją "nagość", to jednak nie czułam się komfortowo. Nie ma tu też piasku, tylko żwirek, a wszędzie walają się śmieci - niedopałki papierosów, potłuczone kawałki szkła, puszki, butelki...

Aqaba South Beach




Dzień 7:  Wadi Ghuweir

Gwóżdź programu, a znaleziony i zrealizowany przypadkiem, bo został nam jeden wolny dzień przez porzucenie Aqaby. Ciężko opisać słowami magię tego kanionu - czuliśmy się trochę jak w filmie typu Jurassic Park, gdzie nagle wyłania się jakiś nierealny krajobraz. 

WADI GHUWEIR

Urok kanionu można poczuć jeszcze na trasie do niego, kiedy to trzeba objechać górę po wątpliwej jakości ścieżce. Potem już wystarczy porzucić auto pod drzewem (30°35'48.7"N 35°33'59.2"E, https://goo.gl/maps/6azeTAiX2YxmoRns9) i ruszyć wzdłuż strumyka, obserwując jak zmienia się mikroklimat wraz z wyrastaniem ścian kanionu. Niespodzianka czeka na końcu ciemnego kanionu - najpierw ściany zaczyna porastać mokry mech, a potem wyłania się typowo egzotyczna roślinność! Kanionem można wędrować dalej, my jednak, po nacieszeniu się tym miejscem, zawróciliśmy. Przeszliśmy 10 km (5 km w jedną stronę), zajęło nam to 4.5 h, z czego powrót to 1.5 h. Po drodze mijaliśmy mnóstwo wijców, a także skorpion.

 

Pierwsze 2 km szlaku ku Wadi Ghuweir
Wadi Ghuweir
 
Wadi Ghuweir

Dzień 8: -> Amman (wylot)

 

JORDANIA - KOSZTY

 Październik 2021:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nowy adres

Jeśli lubisz odkrywać ze mną świat, zapraszam na nową już domenę : ) https://urlopaktywnie.pl/