Saksonia Szwajcarska

Urlop niemiecko-czeski

Jedziemy autem, z Gdańska przez Niemcy, w Bad Schandau przekraczamy granicę z Czechami i za chwilę jesteśmy w Hrensku - rezerwacja pokoju po czeskiej stronie granicy wiąże się oczywiście z walutą: płacimy w koronach, a nie w Euro ;) Podróż zajęła nam 12 godzin, ale widok Łaby i wysokich skał dodaje nam ochoty i sił na rozpoczęcie przygody! :)

 

Hřensko

Meldujemy się w Hotel Labe przy samej Łabie. Dobra baza wypadowa na stronę niemiecką, robiące wrażenie wąwozu ulice i  nic poza tym. Jest brudno, rzeka śmierdzi, nie ma jako takiej "starówki", jest za to śmieciowisko pełne chińczyków sprzedających dosłownie wszystko. Hotel również nas przeraził - stary i zaniedbany, ładny tylko z zewnątrz, a w pokoju czysta tylko pościel. Pod prysznicem i w kątach sierść, włosy i pajęczyny, ale najgorsze są ciężkie kotary z których wyłażą olbrzymie spiders. Za to śniadania smaczne. 
W Hrensku jest kościółek - owinięty 3 razy łańcuchem z kłódką... Kościół 2 km dalej (a raczej "wyżej") w Janov to w rzeczywistości maleńka kapliczka z figurką. W niedzielę jedziemy więc do Decina, gdzie msza w kościele zamkowym odbywa się o 10 rano. A tam na drzwiach karteczka - że dziś tu mszy nie będzie, że chętni niech się udadzą do kościoła po drugiej stronie rzeki na godz.18. Także jeżeli jesteście katolikami, radzę wcześniej poczytać o odprawianych w okolicy mszach świętych i mieć jeszcze plan awaryjny :)

Hrensko i Hotel Labe

BRAMA PRAVICKA

W Hrensku podążamy w stronę centrum, trzymając się cały czas lewej strony drogi odbijamy w lewo, przechodzimy koło młyna i wchodzimy na czerwony szlak do lasu. Kierujemy się do Bramy Pravickiej. Koszt wejścia: 75 koron (lub 3 Euro) za osobę dorosłą. Naprawdę warto tu pochodzić wszystkimi widokowymi ścieżkami! Jest wspaniale. Po nacieszeniu się widokami wychodzimy i idziemy dalej szlakiem do miejscowości "Mezni Louka". Po drodze przechodzimy przy wapiennych, pooranych, wysokich skałach. Po dojściu do asfaltu idziemy cały czas prosto aż po prawej stronie nie zobaczymy drogowskazów na szlaki piesze - my idziemy niebieskim do rozdroża "Nad Souteskami" i skręcamy w prawo jarem w dół do rzeki Kamienice. To fantastyczna trasa! Przeciskamy się pod kamiennymi łukami, wchodzimy po kamiennych schodkach, metalowych drabinkach czy drewnianych mostach. Dochodzimy do przystani łódek - za ten krótki odcinek rzeką trzeba zapłacić 60 koron od osoby. Potem dalej idziemy - tym razem lewą stroną rzeki - aż do rozwidlenia szlaków: można pójść dalej prosto do kolejnej przeprawy łodzią (którą dopłyniemy do Hrenska), lub też odbić w lewo pod górę na szlak żółty prowadzący przez Janov. My wybraliśmy ten wariant i byliśmy bardzo zadowoleni - droga jest ciekawa, nieco słabo oznakowana (trzeba szukać żółtych kropek lub pasków dookoła kamieni :)) ale raczej nie idzie się zgubić. Do Hrenska wchodzimy na przeciw hotelu Labe - wystarczy tylko zejść po schodach i przejść na drugą stronę ulicy. Widok stąd jest świetny - na hotel, na rzekę, na Bad Schandau. Cała wycieczka zajęła nam około 8 godzin.

Pravicka Brama


Děčín

Około 20 minut z Hrenska - piękne miasto! Zamek w Decinie i widok na niego z drugiej strony rzeki jest bajkowy. Mury zamku, jego ogrody i dziedzińce zwiedzamy za darmo - jest 10 rano, nikogo prawie nie ma, a kasy są zamknięte. Wycieczek z przewodnikiem nie wykupujemy. Niesamowite wrażenie robi na nas ogród różany "Ruzova Zahrada" i chodzące sobie po placach pawie. Na przeciw zamku, po drugiej stronie rzeki, widać skałę Pasterską. Przeprawiamy się przez kwiecisty most, za nim skręcamy w lewo, idziemy prosto aż pod wiadukt (w prawo) i dalej prosto aż zobaczymy tory i tunel kolejowy - przy nim zaczyna się szlak w górę, schody widzieliśmy już z daleka. Na górze jest restauracja i kilka punktów widokowych na rzekę, zamek i miasto. Przepiękny! Fajne jest to, że skały nie są ogradzane barierkami - po prostu kończą się spadając ścianą w dół :) Schodzimy z drugiej strony skały ( kamienne schodki w dół), szlak kończy się przy wejściu na ten sam most, przez który przechodziliśmy wcześniej.

Ruzova Zahrada


Jedziemy do miejscowości Śnieżnik - 7 km za Decinem - aby stamtąd udać się szlakiem na szczyt Śnieżnik - 726m n.p.m. Przy wejściu na szlak znajduje się kilka parkingów. My stajemy na strzeżonym na przeciw przystanku autobusowego przy szlaku (50 koron za postój). Droga początkowo jest łagodna, potem nieco się pnie, ale cała jest wybetonowana i trzeba uważać na rowerzystów. W połowie drogi mijamy po lewej stronie duży punkt widokowy - kraniec "stołu". Na końcu szlaku znajduje się restauracja, w której można wypożyczyć również rower lub hulajnogę z hamulcami. My ruszamy na hulajnodze :) Droga powrotna prowadzi lekko w dół, więc przez cały czas trzeba raczej hamować niż się odpychać, a zjazd zajmuje 5 minut :) Sprzęt zostawiamy po prostu na przystanku przy parkingu, dzwonimy że gotowe, i tyle :)

Śnieżnik



Bad Schandau | Kuhstall | Schrammsteinaussicht

Na początek chcemy przejechać się słynnym Kirnitzshtalbahn - żółty tramwaj stanowiący ewenement ze względu na wjazd na teren parku narodowego. W opisie pociąga nas podobno malownicza trasa i przejazd przy wodospadzie. Koszt to 8 euro za osobę w dwie strony. Podjeżdżamy więc autem na początek trasy tramwajowej - kierujemy się do przystanku Kurpark, gdzieś przy ulicy Kirnitzchtalstrasse. Musieliśmy chyba go minąć, ale wciąż jedziemy wybetonowaną drogą, na której położone są również tory tramwajowe. Ten tramwaj podobno ma się piąć w górę, pewnie przez las, no bo gdzie ten wodospad? W pewnym momencie na drodze stoi zakaz wjazdu dalej, no więc zawracamy. Stajemy na parkingu koło jakiegoś hotelu i idziemy na najbliższy przystanek - okazuje się, że to przystanek naszego tramwaju (trzeci od początku). Trochę jesteśmy zdziwieni gdy tak podjeżdża asfaltową drogą i ciągle wzdłuż niej jedzie, no ale czekamy, co będzie dalej.  Dojeżdżamy do miejsca, gdzie zawracaliśmy autem, jeszcze z 3 minuty asfaltową drogą z lasem dookoła - i koniec. Przejażdżka jak autobusem między wioskami... Tylko ekskluzywnie droga. Przejazd "przy wodospadzie" to nieporozumienie - wodospad owszem jest, ale kawałek dalej wgłąb skał, z ulicy go nie widać. Zresztą - sam wodospadzik wrażenia nie robi. Rozczarowani kierujemy się według znaków na Kuhstall. Trasa kiepska, dopiero co padało, obłocone ścieżki są na dodatek zarośnięte pokrzywami i czymś kolczastym. Wchodzimy w końcu do lasu, tam również nic poza zwykłym lasem, no ale idziemy do końca już bardzo poddenerwowani stratą czasu. Warto było wytrwać do końca. Gdy dojdziecie do Kuhstall, nie zawracajcie spod łuku, tylko idźcie dalej - najpierw na górę, a potem po zejściu za łukiem schodami metalowymi w dół do wąwozu. Tam zaczynają się kręte korytarze, ogromne skały, tunele i urwiska. Jest pusto, cicho i pięknie! Nic tak nie odrywa od miejskiego zgiełku jak przycupnąć samemu na brzegu urwiska i widzieć jedynie skały i lasy :)

Kuhstall

Po powrocie do samochodu jedziemy na równoległą ulicę do Kirnitzstasse - Zahnsgrung - w kierunku miejscowości Ostrau. Po prawej stronie będzie stał hotel "Schrammsteinbeude", a przy nim płatny parking i wejście na szlak niebieski. Nie warto tu stawać. Jedźcie kawałek dalej w górę ulicy, aż po prawej stronie zobaczycie dużą zatokę parkingową przy lesie. Tu zostawiliśmy auto bez problemu, poza nami stało jeszcze tylko jedno, a na szlak stąd trafiliśmy po prostu wchodząc do lasu na ścieżkę :p Kierujemy się na Schrammstein, chcąc zobaczyć podobno zapierający dech w piersiach Schrammsteinaussicht - najlepszy punk widokowy w okolicy. Górę cały czas widzimy, ścieżka dosłownie ją okrąża. Po wejściu w labirynt skalny jesteśmy zachwyceni. Trasa jest dość trudna i dzika, spotykamy niewielu ludzi - raczej "łazików", niż przeciętnych turystów. Jest tu wiele podejść po drabinach, przeskoków po skałach czy ciemnych tuneli. Jest fantastycznie! Bawimy się doskonale, tego nam trzeba było. Podchodzimy w końcu na szczyt, i rzeczywiście - to najbardziej wzruszający widok, jaki widziałam. Na dodatek słońce jest już nisko i nad górami zbiera się mgła... Nie rozumiemy, dlaczego nie ma tu tłumów? Nie żebyśmy narzekali - rozkładamy się tu i wtulamy w siebie patrząc na to cudo natury chcąc utrwalić ten obraz w pamięci bo wiemy, że żadne zdjęcie tego nie odda :)

Schrammsteinaussicht 

Wracając można zatrzymać się przy głównej ulicy w Bad Schandau: po lewej stronie (patrząc w stronę Hrenska) widać z daleka oszkloną windę Ostrauer Aufzug (koszt góra-dół 1.8 Euro osoba). Na górze można podziwiać panoramę wybrzeża Łaby i poobserwować hodowane tam Rysie. Właściwie nic więcej tam nie ma - no jest jeszcze jakaś kawiarnia, ale była zamknięta, a całe wzgórze świeciło pustkami :)

Ostrauer Aufzug

Königstein

Jadąc do Konigstein już z daleka widać wzgórze z fortecą. Znaki drogowe prowadzą bezpośrednio na zamek, także trafiamy bez problemu. Jedziemy do końca drogi aż do zakazu jazdy dalej - tu znajduje się duży, podziemny parking, płatny 5 euro za dzień. My jednak zatrzymujemy się dosłownie na przeciw wjazdu, na żwirowym poboczu - mamy szczęście, miejsca jest tu niewiele, ale jesteśmy dość wcześnie i nie ma jeszcze tłumu :) Stąd dalej idziemy pieszo chodnikiem pod górę - około 20 minut (można zabrać się też kursującą w tą i z powrotem "kolejką"). Przy podejściu pod mur znajdują się kasy: stąd można iść w prawo na windę wiozącą bezpośrednio na mur, lub w lewo - szlak pieszy. Koszt to 10 Euro/osoba + 3 Euro przewodnik elektroniczny w wybranym języku. Bilet na szlak pieszy można kupić już w tym miejscu, ale przejście płatne znajduje się kilkaset metrów dalej na lewo, tam też jest kasa, gdzie okazujemy/kupujemy bilet (przewodnik zaczyna się jednak już od muru, także warto podejść do pierwszych kas). Poruszamy się zgodnie z mapką otrzymaną przy wejściu, niektóre elementy są mniej, niektóre bardziej ciekawe, ostatecznie najwięcej czasu spędzamy na murach zewnętrznych z widokiem na rzekę. Obejście całego zamku zajmuje nam około 3 godzin.

Konigstein

Nie wracamy pieszo tą samą drogą, tylko prosto z murów zjeżdżamy  windą (w cenie biletu), a po wyjściu z niej kierujemy się przed siebie, gdzie rozwidla się szlak turystyczny (niebieski) na Lilienstein - to właśnie ta samotna góra, która zachwyca widokiem z murów zamku. Do rzeki idziemy cały czas w dół, czasem po schodach, a czasem dosłownie rynną :p Po dojściu do wybrzeża trzeba przejść pod mostem i udać się na prom (promik raczej) do wsi Halbestadt - przeprawa jest co około 45 minut, bilet w dwie strony to koszt 1,8 Euro (można też zabrać rower). Przepłynięcie rzeki trwa chwilę, po drugiej stronie ruszamy dalej prosto (drogowskazy na Lileinstein, na szlak rowerowy) stromo pod górę wyłożoną płytami ścieżką. Tu rzeczywiście pieką łydki i przyspiesza oddech, co jakiś czas zatrzymujemy się odsapnąć :) Po przejściu ostatnich schodów czeka nas za to już pozioma dróżka przez pola, aż dojdziemy do podnóża skały. Szlak na szczyt jest ciekawy, jak zresztą każdy w tej części gór stołowych - dziki, z licznymi drabinkami i przeskokami. Niestety, gdy już doszliśmy do punktu widokowego, zaczęło padać, a całą linię rzeki i wszystko za nią pokryła mgła. Podczas powrotu rozpogodziło się - do zamku wracamy szlakiem Malerweg z pięknymi widokami na miasteczko i rzekę.

Widok na Lilienstein; Malerweg

Bastei

Większość przewodników będzie prowadziło bezpośrednio do Kurortu Rathen, na lewobrzeżną część tego miasta, skąd na szlak na Bastei będzie trzeba przeprawić się promem. My jadąc z Hrenska przez Bad Schandau nie skręcamy w lewo na most przez Łabę, ale odbijamy lekko w prawo z drogi głównej na drogę lekko w dół (Hohnsteiner Str.), jadąc do Rathen po prawobrzeżnej części Łaby. Jedziemy na Porschdorf, a następnie znaki prowadzą na Rathen i Bastei. Wjeżdżamy w drogę między polem kukurydzy i jedziemy nią aż do znaku zakazującego dalszej jazdy autem. Tu znajduje się płatny parking, ale spokojnie można zostawić auto na poboczu drogi. Dalej idziemy pieszo asfaltem aż do Rathen (jakieś 20 min), skąd na skrzyżowaniu drogowskazy prowadzą już na różne szlaki turystyczne. Wchodząc w górę można podziwiać mieniącą się w słońcu Łabę i Kurort Rathen. Po drodze mamy również pozostałości zamku Neurathen - wejście kosztuje 2 Euro i naprawdę warto zapłacić i poprzechadzać się rusztowaniami, ponieważ to stąd jest prosty widok na kamienny most Bastei. Będąc już na samym moście można jedynie obserwować przepaść w dół, aczkolwiek  i to utrudniają tłoczący się tu turyści :) Idziemy więc dalej, kierując się do Rozpadliny Schwedenlocher. To jeden z najfajniejszych w tym rejonie labiryntów skalnych :) Po obejściu go mamy dwie opcje: w prawo - wrócić do Bastei i Rathen tym razem przez Jezioro Amselsee (to "kółko" jest najczęściej obieranym przez turystów szlakiem), lub w lewo - iść przez Hockstein do Hohnstein. My chcąc zobaczyć to słynne jezioro idziemy z 10 minut w prawo, po czym widząc ludzi pływających w obskurnych łodziach po płytkiej zarośniętej wodzie zawracamy idąc dalej na północ ku wodospadowi Amselfall.

Bastei; Ruiny zamku Neurathen
Spod wodospadu idziemy przez miejscowość Rathenwalde, potem przez fantastyczne twory skalne Hockstein (schody metalowe ostro w dół w wąskiej skalnej rynnie, WOW!) skąd na wprost widzimy kolejne wzniesienie skalne z zamkową zabudową. Jeszcze tylko przez dolinę Polentztal, gęsty las, i  o to wyłaniają się przed nami mury zamku Hohnstein. Jesteśmy na tyłach miasta i zamku, więc kierujemy się dalej. Dojście jest dość intuicyjne, ale sam widok zamku od frontu powoduje w nas mieszane uczucia. Normalnie przez bramę przejeżdżają auta i wchodzą mieszkający tam turyści. Z perspektywy czasu wiemy, że mogliśmy wejść "jak do siebie", bo brama stoi otworem i nie ma nikogo, kto by dobytku pilnował, ale wchodzimy do kiosku przy bramie i kupujemy bilety u starszej pani, która daje nam również wydrukowany przewodnik w języku polskim. Ogólnie nie żałujemy, chociaż cena 5 Euro za osobę jest stanowczo przesadzona w stosunku do tego, co oferują. Przejście murami i ogrodem jest całkiem przyjemne, można również skorzystać z toalet czy ewentualnie się posilić.  Samo miasteczko również jest piękne - wszystkie drogi są ukośne, stąd wiele uroczych alejek ze schodkami :) Wracamy do lasu, z którego wyszliśmy (na tyły miasta) i dalej idziemy równoległą drogą do tej, którą przyszliśmy, kierując się na Honigsteine. Im bliżej Rathen, tym rzadziej oznaczony jest szlak. Dodatkowo zaraz za Honigsteine idziemy już tylko lasem, nie widząc nawet punktu orientacyjnego poza nim. Po godzinie włączaliśmy GPS, mając zamiar w ostateczności przedzierać się na przełaj do ulicy z parkingiem (warto zapisać sobie zawsze lokalizację auta!), ale właśnie wyłoniło się skrzyżowanie z drogowskazami :) Po wyjściu z lasu idziemy w lewo przy polu kukurydzy, podchodząc do parkingu od drugiej strony, niż go opuściliśmy. Zrobiliśmy pieszo jakieś 20 kilometrów, nogi bolą, obawialiśmy się zbłądzenia, powoli się ściemnia, a więc widok naszego samochodu sprawił nam w tym momencie nieopisaną radość :)

Widok na Hohnstein

Drezno

Jadąc do Drezna planowaliśmy zajechać do Pillnitz castle - do dzielnicy Drezna nad Łabą, gdzie znajduje się piękny pałac w stylu japońskim wraz z otaczającymi go ogrodami. Na szczęście ostatecznie postanowiliśmy zwiedzić go przy powrocie do Polski - na szczęście, ponieważ spędziliśmy tu dość dużo czasu na obejściu wszystkiego i porobieniu zdjęć, więc chyba nie wystarczyłoby na go na samo centrum Drezna :)

Pillnitz


Kierujemy się bezpośrednio na starówkę: FrauenkircheSemperoperZwinger, Katedra Świętej Trójcy, Dresden Castle: mamy zamiar tu pochodzić. Wszystko właściwie znajduje się dookoła, drogi wskazywać nie trzeba, jedyne co warto doradzić, to wybór parkingu. Bezpłatnego tutaj nie znajdziecie. Jest mnóstwo parkingów podziemnych, ale potrafią drastycznie różnić się ceną, dlatego szukajcie tych z napisem Q-Park, gdzie całodobowy kosztuje 5 Euro (np. Frauenkirche/Neumarkt/Altmarkt Q-Park). My zaparkowaliśmy początkowo w pierwszym lepszym, gdzie za 1,5 godziny zapłaciliśmy 3 Euro, a całodobowy kosztował 20 Euro! Drezdeńska starówka oczywiście powala na kolana gdziekolwiek się nie spojrzy :)

Drezno



Po zwiedzeniu wszystkiego w obrębie pieszych możliwości udaliśmy się autem do tzw. Pałacu na wodzie w Moritzburgu (16 km od Drezna). Zamek ma ciekawe i "uspokajające" położenie, dodatkowo nie chcąc wchodzić do pomieszczeń z galeriami można go zwiedzać za darmo (mury, ogrody). Przy drodze prowadzącej do zamku są poboczne miejsca parkingowe, gdzie bez problemu blisko stanęliśmy. Dookoła zamku trafiliśmy na remonty, więc widok rusztowań i koparek nie powalał. Dodatkowo wszystkie zdjęcia promujące ten obiekt robione są z góry - nie bez powodu: po prostu będąc już na miejscu otaczającego zamek jeziora po prostu nie widać. Jeżeli więc jesteście niedaleko, można zajechać pospacerować, ale nie jest to obowiązkowy punkt wycieczki. Warto jednak pojechać/pójść na most, którym jedzie się w kierunku Moritzburga, ponieważ widok na starówkę drezdeńską jest stąd bezbłędny!

Moritzburg

1 komentarz:

Nowy adres

Jeśli lubisz odkrywać ze mną świat, zapraszam na nową już domenę : ) https://urlopaktywnie.pl/