Pieniny

Wyjazd w Pieniny był naszą pierwszą wyprawą w góry: pierwszą wspólną, oraz pierwszą w ogóle. Nic więc dziwnego, że byliśmy podekscytowani i oczarowani widokiem już z najniższych wzniesień :) Pieniny są dla mnie wyjątkowe również pod jeszcze jednym względem: to tam mój mąż (a jeszcze wtedy "chłopak") taszczył znad Bałtyku na szczyt Trzech Koron ukryty pierścionek aby - jak wówczas powiedział - być bliżej nieba <3
W układaniu szlaków polecam mapę, z której wycinki zamieściłam na tej stronie: https://mapa-turystyczna.pl/

SZCZAWNICA

Zakwaterowaliśmy się w Szczawnicy: przepięknym miasteczku uzdrowiskowym, w którym poza wyciągiem linowym czy tętniącym życiem centrum znajdziemy również kilka niezwykle cichych, uroczych zakątków. Polecam przejść się chociażby wieczorem w boczne uliczki odbijające od deptaka - są one dość strome, wyłożone nierzadko kamieniami, ale u góry znajdują się już skraje pól i lasów, kilka domków i widok na Szczawnicę. A dla lubiących dziksze wyprawy niż wyłożone szlaki turystyczne obowiązkowym punktem jest wejście na Jarmutę. Jest to szczyt dobrze widoczny z miasta: to ten, na którym stoi nadajnik telewizyjny. Nie prowadzi tu żaden oficjalny szlak, ale dojście nie jest skomplikowane: z centrum szliśmy do końca ulicy Szalaya, główną drogą na mostek na Grajcarku. Dalej prosto aż do drugiego skrzyżowania, gdzie skręcamy w prawo (będą znaki na "Willę pod Jarmutą"): to wąska wznosząca się droga, która przechodzi w wyłożony płytami chodnik. Zaraz potem jest mostek przez który przechodzimy i dalej idziemy prosto aż w las wzdłuż strumyka. Dokładnie tak pokierowali nas mieszkańcy (zdziwieni, że w ogóle chcemy tam włazić): "Idźcie cały czas strumieniem, a jak wyjdziecie na pole to już będziecie widzieć jak dalej". Okazało się, że "iść strumieniem" to wcale nie przenośnia - dosłownie skakaliśmy po kamieniach :p Po wyjściu z lasu odpoczęliśmy chwilę na trawiastej polanie ciesząc się widokiem szerokich pól i pasących się owiec. Dalej nie mieliśmy problemu ze znalezieniem stromej ścieżki na szczyt - po prostu szukaliśmy jakiegoś wejścia w kierunku wystającej anteny. Na górze nie było nikogo, dopiero przy schodzeniu napotkaliśmy jedną rodzinę. Rozłożyliśmy się więc przy skraju ciesząc się ciszą i spokojem...

Jarmuta - widok na Szczawnicę

Największą popularnością w Szczawnicy cieszy się oczywiście Palenica - można tu wjechać i zjechać wyciągiem narciarskim. Na górze jest przyjemnie, choć bardzo komercyjnie: bar, restauracja, kilka atrakcji dla dużych i małych w postaci zjazdów rynną, kolejek paletowych itp. Pasą się tu również kucyki, kozy i owce, które swobodnie można głaskać.

Palenica


WĄWÓZ HOMOLE i WYSOKA


Busem jedziemy w stronę Jaworek, prosząc kierowcę, aby powiedział nam kiedy będzie przystanek przy wejściu do Wąwozu Homole (na ulicy Pod Homolami). Ruszamy wilgotną ścieżką przy strumieniu, co rusz wchodząc albo schodząc z licznych pomostów chroniących roślinność przed zadeptaniem. Po przejściu wąwozu kierujemy się na szczyt Wysoka, idąc dalej zielonym szlakiem. Po drodze będzie trzeba przejść dość sporą otwartą przestrzeń polną (warto wziąć coś na uszy - strasznie wieje!), przy której spotkać można pasące się stada owiec i owczarki podhalańskie :) Pieski były same na wzgórzu i lgnęły do głaskania, ale z opowieści mojej koleżanki będącej w tym miejscu rok później wiem, że miejscowi górale życzą sobie zapłacić za głaskanie :O No cóż... Po ponownym wejściu w las droga jest coraz bardziej stroma - szczerze mówiąc, miejscami miałam już tak spięte łydki, że nie mogłam oderwać ich z ziemi by wspinać się dalej :) Niestety, Wysoka nie robi takiego wrażenia jak choćby Trzy Korony - jest zarośnięta, co przysłania nieco widok, a do tego trafiamy na mżawkę i zamglenia. Wracając nie schodziliśmy już do wąwozu Homole, ale poszliśmy niebieskim szlakiem prowadzącym na Palenicę, z której już leniwie zjechaliśmy kolejką do Szczawnicy.

W drodze na Wysoką

Teraz żałujemy, że nie obraliśmy drogi przez Rezerwat Białej Wody decydując się na powrót z Jaworek busem, i tym samym robiąc kółeczko. Trasa z Wysokiej na Palenicę nie jest szczególnie ciekawa ani widokowa, a rezerwat Biała Woda na pewno zobaczyć warto. W tym celu należy po zejściu z Wysokiej również skierować się na szlak niebieski, ale w przeciwną stronę - w prawo. Po dojściu do Przełęczy Rozdziela zejść do Rezerwatu na szlak żółty i iść nim aż do przystanku w Jaworkach: po zejściu ze ścieżki pieszej to już kilka minut do centrum. Jak już wspomniałam, nie szłam tu trasą z Wysokiej i nie wiem, jak ona wygląda - jeśli ktoś ma ten odcinek za sobą, chętnie dowiem się czegoś więcej :)
Dla tych co przyjadą autem: przy drodze w Jaworkach jest kilka płatnych parkingów ale widziałam, że auta zostawiane były również przy dróżce prowadzącej do rezerwatu, przed zakazem jazdy dalej.



SOKOLICA i TRZY KORONY

Wyjście na szczyt Trzech Koron ze Szczawnicy przez Sokolicę to najdłuższa, ale i najciekawsza trasa w okolicy. Aby dostać się na drugą stronę rzeki, należy zapłacić 2 zł za przewóz łódeczką, która kursuje między brzegami do około godz. 18 (przynajmniej we wrześniu). Dalej trasa wiedzie już cały czas przez las, a szlaki zdecydowanie różnią się od tych tatrzańskich: przede wszystkim nie ma tu tylu udogodnień, są bardziej dzikie i zarośnięte. Często wspinamy się opierając nogi (a nawet i ręce) po prostu na korzeniach czy łapiąc się za gałęzie - ma to swój urok! Przed wejściem na Sokolicę stoi budka, gdzie trzeba zapłacić za wejście do Pienińskiego Parku Narodowego (opłata jest jednocześnie wejściówką na taras widokowy Trzech Koron w tym samym dniu). Z tych dwóch punktów zdecydowanie bardziej podobała nam się Sokolica - w słoneczny dzień można wygrzać się na kamieniach patrząc w dół na mieniący się Dunajec :) Idąc dalej można skrócić sobie drogę, schodząc chwilowo z niebieskiego szlaku na szlak żółty, my jednak zostajemy na łagodniejszym, niebieskim szlaku do końca, zwiedzając jednocześnie ruiny Zamku Pienińskiego. Drugi raz jednak byśmy nie zaszli - właściwie niczego poza kamieniami i kapliczką św. Kingi tam nie ma. Wracając do Szczawnicy tą samą drogą nie zdążylibyśmy na przeprawę przez rzekę, dlatego poszliśmy żółtym szlakiem do Krościenka, skąd do Zakopanego wróciliśmy już busem: po 20 km nie mieliśmy  już ochoty iść asfaltem kolejnych kilku km :)

Na Sokolicy

Szczawnica --> Sokolica (4,2 km, ok.1godz 40min)
Sokolica --> Polana Wyrobek (3,2 km ok.1godz 15min)
Polana Wyrobek --> Trzy Korony (1,4 km ok. 1 godz) - szlakiem żółtym i niebieskim
Polana Wyrobek --> Zamek Pieniński ---> Trzy Korony (2 km ok. 1 godz) - szlakiem niebieskim
Trzy Korony --> Krościenko (4,5 km ok. 1godz 15min )



W drodze na Trzy Korony


NIEDZICA - ZAMEK

Do Niedzicy pojechaliśmy autem, które - z racji braku już miejsc przy poboczach - zostawiliśmy na płatnym parkingu pod murami. Nie jestem miłośniczką zwiedzania wnętrz (raczej wolę cuda natury niż człowieka :)), ale ta wycieczka przypadła mi do gustu. Korytarze są dość mroczne, lochy ciekawie zagospodarowane, a wystawy rzeczy codziennego użytku dawnych mieszkańców nie znajdują się w szklanych gablotach, ale są naturalnie wkomponowane w wystrój: czy to jadalni, czy sypialni. Po obejściu muzeum (9 zł za wstęp) koniecznie należy wybrać się na zaporę na Jeziorze Czorsztyńskim, gdzie całkiem przyjemnie podziwia się zamek nawet w tak pochmurny i deszczowy dzień, jak nasz :)

Zamek w Niedzicy


 SPŁYW DUNAJCEM

Jedziemy busem do Przystani Flisaków w Sromowcach Wyżnych (Kątów). Na miejscu kupujemy przeprawę do przystani w Szczawnicy (zaraz za głównym mostem), która trwa 2 godziny 15 minut. Cena w 2015 roku: 54zł/osoba. Nie planowaliśmy ani nie przygotowaliśmy się jakoś szczególnie - we wrześniu dużych kolejek do kas nie było, a po zakupie biletów na "swoją" łódź czekaliśmy jedynie około 30 minut. Czas spływu minął bardzo szybko, może dzięki nieustannym zaczepkom i ciekawostkom flisaka :) Pogoda tego dnia nam dopisała - przy bezchmurnym niebie woda przyjemnie chłodziła a słoneczko pięknie odbijało się w rzece. Dla mnie (zmarzlucha :)) spływ w pochmurny dzień straciłby cały swój urok.


LODOWA JASKINIA Słowacja

Skusiliśmy się na jednodniową wycieczkę z jednym z licznych biur podróży w centrum - niestety :p Wybraliśmy pięknie mieniącą się na zdjęciach Lodową Grotę wraz ze zwiedzaniem uroczej (podobno) starówki w Kieżmarku. Za tę przyjemność płaciliśmy po 50zł od osoby za przejazd plus 7 Euro za koszt biletu wstępu do jaskini. Pozytywnie nastawieni stawiliśmy się z samego rana w miejscu zbiórki, zapakowano nas w autokar i ruszyliśmy. Sam przejazd jak wycieczka szkolna - na tylnych siedzeniach polewano alkohol a środek co chwilę chciał przerwę na siusiu... Po dotarciu na miejsce lepiej nie było - szlak prowadzący do jaskini jest nieciekawy, pniemy się po prostu lasem w kierunku skały. Po dotarciu do wejściowej "dziury" okazuje się, że za przyjemność robienia zdjęć w środku należy się 30 Euro (!), a w środku jest zbudowany metalowy pomost, którym należy się poruszać (to tyle z dzikości natury). Przy wejściu od razu uderza różnica temperatur (około zera w jaskini) i mnóstwo żelaznych konstrukcji wniesionych przez człowieka. Gdyby nie napis przy kasach wątpiłabym, że to jest to miejsce z magicznych zdjęć :) Trochę lodu, mnóstwo lamp, tłoczno, 10 minut i do wyjścia. Jakby mało było tego rozczarowania, po przyjeździe do Kieżmarku wyrzucono nas na starówce, zaproponowano posiedzieć w jakiejś "ładnej" kawiarni i wrócić za 3 godziny... Ogólnie z tego dnia wyniosłam jedynie autokarowe wspomnienie widoku na Tatry Wysokie i porządne zapalenie zatok.

CZERWONY KLASZTOR rowerem

Wycieczka rowerowa ścieżką wzdłuż Dunajca na stronę Słowacką to około 25-kilometrowa trasa licząc w obie strony od kolejki linowej na Palenicę. Rowery wypożyczyliśmy poza centrum (20zł za dzień), ale przy kolejce wypożyczalni jest wiele. Jedziemy ścieżką rowerową przez park, a po wjeździe do lasu ścieżką pieszo-rowerową. Szlak jest raczej płaski, choć jest jedno ostre podejście pod górkę (podejście, gdyż znaki nakazują rower podprowadzić) :) Przy Czerwonym Klasztorze obchodzimy zewnętrzne mury i brzeg Dunajca, skąd Trzy Korony od podnóża do szczytów są jak na wyciągnięcie ręki. W licznych sklepikach szukamy jakiejś pamiątki, ostatecznie decydując się na słowackie wino, które jest tu chyba najbardziej wyeksponowane :p. Nie wiem czy to kwestia brzydkiej pogody, gustu czy spędzenia zbyt małej ilości czasu na rozejrzenie się po okolicy, ale otoczenie Czerwonego Klasztoru jakoś nie zwaliło nas z nóg - ot, mury jak mury. Sam klasztor również nas nie skusił, ale ciekawi mogą zapłacić za wstęp do środka. Teraz żałuję, że nie zwiedziliśmy wnętrza, ale jest to przynajmniej kolejny powód, aby wrócić w Pieniny! :)

Ścieżka rowerowa na trasie Szczawnica - Czerwony Klasztor

2 komentarze:

Nowy adres

Jeśli lubisz odkrywać ze mną świat, zapraszam na nową już domenę : ) https://urlopaktywnie.pl/